czwartek, 6 października 2016

Byliny i spółka

Tyle się rozpisywałam o planowaniu i sadzeniu bylinowej rabaty, że wypadałoby wreszcie pokazać wam, co  z tego wszystkiego wynikło - Margaretko, dziękuję za ponaglenie ;). Za oknem plucha i zimno, rośliny tracą urodę pod naporem deszczu, więc to chyba dobry moment, żeby wirtualnie pospacerować po skąpanym w słońcu ogródku i przypomnieć sobie spędzone w nim upojne popołudnia.


Gościu siądź pod mym liściem, albo raczej pośród mych kwiatów :)





Byliny przez pewien czas przytłoczone były nieplanowanym wiosennym sukcesem naparstnic i trochę czasu zajęło zanim się rozrosły. Na dłuższą metę ogromne liście naparstnic nie wyrządziły im jednak krzywdy, więc w przyszłym roku zamierzam powtórzyć to rozwiązanie. Naparstnice same się wysiały, a ja tylko porozsadzałam siewki. Jest ich tyle, że już zaczęłam rozdawać sąsiadkom.


Na przełomie maja i czerwca, kiedy znikają już tulipany, czosnki i naparstnice to idealny duet na rabatę

Jeszcze lepiej jeśli tworzą trio z ostróżkami


Oczywiście nie wszystko poszło zgodnie z rozrysowanym jesienią planem. Niektóre byliny okazały się za wysokie na przód rabaty (przetaczniki giganty od Margaretki i astry Marcinki), albo po prostu za wielkie. Musiałam pożegnać się z łubinem, a odętki i hyzop trzeba było związać, a potem przyciąć. Niektóre byliny ginęły na tyłach rabaty (jeżówki i pysznogłówki). Penstemony same gdzieś się straciły; wygląda na to, że nie przetrzymały zimy. Podobnie większość szałwii, na których miejsce posadziłam heliotropy i cudowną jednoroczną szałwię Luna z rozsady. Szałwia muszkatołowa z nasionek od Maszki zaskoczyła mnie tym, że kwitnie dopiero w drugim roku. Malwy na całego zaatakowała rdza i prawie w ogóle nie zakwitły. Liście orlików rozrosły się do nieprzyzwoitych rozmiarów i część trzeba było wyrwać. Floksy trochę poprzesadzałam, żeby rosły w zwartej grupie, a ostróżki oczywiście trzeba było solidnie podeprzeć. Przepiękny kłosowiec doprowadził mnie do rozpaczy, kiedy odkryłam, że wszędzie są setki jego siewek. Z bólem serca musiałam się go pozbyć, a siewki usuwam regularnie do dzisiaj i coś mi się zdaje, że w przyszłym roku ciągle będzie ich sporo. Wspaniała roślina, ale niestety nie do mini-ogródka. Dosadziłam za to rozchodniki i kilka białych jeżówek.
Krótko mówiąc sporo czasu spędziłam na komponowaniu rabaty na nowo i przesadzaniu roślin, często kiedy zaczynały już kwitnąć. To oczywiście sprawiło, że straciły sporo kwiatów, ale uznałam, że trzeba to zrobić raz a dobrze. Byliny jak to byliny wymagały usuwania przekwitniętych kwiatów, ale dzięki temu prawie wszystkie zakwitły dwa razy. Efekt był niesamowity, bo non stop od wczesnej wiosny na rabacie było kolorowo.


Trochę kwitnącego bałaganu na początek

Hyzop od Margaretki i lawenda

Jedyna szałwia (z 5!), która przetrwała zimę

Przetacznik gigant od Margaretki, tutaj jeszcze z przodu rabaty.

Hyzop świetnie komponuje się z jeżówką

Jeżówka upolowana w zeszłym roku na wystawie Zieleń to Życie

Bardzo polubiłam białe jeżówki

Heliotrop z własnej rozsady

Przetacznik i szałwia Luna. Kwiaty tej jednorocznej szałwii utrzymują się wiele tygodni i w sumie kwitnie nieprzerwanie przez kilka miesięcy. Warto mieć ją w ogródku.

Przetacznik

Werbena patagońska (trochę z rozsady i trochę samosiejek)

Ostróżka przywieziona z zeszłorocznej wystawy Zieleń to Życie kwitnie po raz drugi

Jesienna rabata bylinowa



Pysznogłówka 2 w 1


Jeżówka Southern Belle na początku kwitnienia

Jeżówka Southern Belle w kolejnej fazie kwitnienia




Lawenda, róża i daleko w tle jeżówka Secret Romance



W słoneczne dni ogródek pełen był trzmieli, pszczół i motyli. Musze jednak zadbać o równowagę kwiatów pojedynczych i pełnych, bo te drugie choć piękne, nie dostarczają owadom pokarmu. Dobrze było to widać na przykładzie jeżówek.






Budleja


Jak co roku pod koniec lata regularnie zaczął odwiedzać nas "polski koliber", czyli fruczak gołąbek. Zrobiłam mu kilkadziesiąt zdjęć. Większość z nich zupełnie do niczego. Wierzę, że to jedno udane ciągle przede mną.


Fruczak gołąbek. Nie bez powodu rodzina tych motyli nazywa się zawisakowate.



W tym roku zrobiłam też małe przemeblowanie na rabacie z drugiej strony. Przede wszystkim rosnące tam astry przeniosłam w inne miejsce, żeby lepiej wyeksponować hortensje. Warto było przyłożyć się do okrycia ich na zimę, bo kwitły naprawdę obficie, a ich kwiaty jeszcze długo będą ozdobą ogródka.










Odkryciem tego roku były dla mnie miniaturowe cynie wypatrzone na Gardenii. Świetne do obsadzenia donic. Wystarczy usuwać przekwitnięte kwiatostany, a cynie kwitną niestrudzenie przez kilka miesięcy. W przyszłym roku chcę ich więcej.

 





Karpy dalii wsadziłam dopiero w czerwcu, więc nie są tak udane jak w zeszłym roku, ale mimo wszystko nie jest najgorzej. Moja ulubiona Crazy Love do tej pory nie zakwitła, choć jest jeszcze nadzieja, bo widać maleńkie pączki. Pozostałe dalie kwitną zupełnie przyzwoicie.



Dalia, której nazwy niestety nie znam. Jest piękna, a kwiaty ogromne.

Poczciwa pojedyncza dalia kwitnie najlepiej ze wszystkich, stale i obficie.


Dalia Sir Alf Ramsey na początku kwitnienia. Z czasem przyjmuje kształt wielkiego pomponu.

Dalia Take Away powinna rosnąć z tyłu rabaty. Jest dość wysoka, a kwiaty choć śliczne, nieproporcjonalnie małe.


Niezawodna dalia Franz Kafka


Jedną z dalii niechcący sobie złamałam przy samej ziemi. Coś mnie podkusiło, żeby jej nie wyrzucać, tylko włożyć do wody. Po tygodniu puściła korzonki, po trzech tygodniach wsadziłam ją do ziemi i rośnie do dziś. Zakwitnąć nie zdąży, ale może coś z niej będzie na przyszły rok.





Uff, strasznie długi post się zrobił. To pewnie dlatego, że w sumie pisałam go prawie dwa tygodnie. A tu jeszcze przydałoby się pokazać warzywnik. Ale o tym już następnym razem.