Planowałam napisać Wam relację z "największej imprezy ogrodniczej w Polsce Południowej", bo tak określana jest Wiosenna Wystawa Ogrodnictwa, która odbyła się w zeszły weekend w Krakowie. Długo na nią czekałam, wyobrażając sobie, że zobaczę coś podobnego do Gardenii albo wystawy Zieleń to Życie. Impreza okazała się jednak malutka, a większość miejsca w pawilonie wystawowym zajmowały odbywające się jednocześnie Targi Medycyny Naturalnej, Zdrowia i Urody oraz wystawa storczyków (za którymi nie przepadam, choć akurat te, które zobaczyłam na wystawie były interesujące). Wystawcy prezentujący rośliny nie zmieścili się niestety w budynku, a pech chciał, że akurat 15 minut po tym jak dotarliśmy na miejsce rozpętała się ulewa i wszyscy w pośpiechu chowali swoje rośliny. Nikt nie wpadł na to, że polska pogoda jest zmienna i kapryśna, więc może przydałyby się jakieś budki, namioty, cokolwiek... Szkoda, bo byłoby co oglądać.
De gustibus non est disputandum |
Tyle mniej więcej zieleni załapało się na miejsce w budynku |
Jedno z ciekawszych stoisk - żywe kwiatowe obrazy Pracownia Gardenia |
Stoisko Klubu Florystycznego Towarzystwa Ogrodniczego w Krakowie |
Nie udało mi się ustalić czy urocze koguciki i kurki jedwabne prezentowały się na wystawie ogrodniczej czy na targach medycyny naturalnej, zdrowia i urody |
***
Dzisiejszy
post jest lekko wkurzony, bo mimo usilnych prób zachowania
stoickiego spokoju, co tu dużo mówić, trochę mi nerwy puściły... A było to tak... Wracam dziś z pracy
zmęczona i w dość kiepskim humorze, pocieszając się myślą o tym, że
wieczorkiem odpocznę. Bo przecież maj rozgościł się w ogródku na całego,
jest pięknie, jest sielsko, czegóż chcieć więcej... Wracam, a moim
oczom ukazuje się taras zasypany kawałkami tynku i styropianu oraz
niezliczona ilość styropianowych kuleczek na tarasowej kanapie, w
wiaderku z deszczówką, w trawie, w skrzynkach, na rabatkach... Nic tylko
się rozpłakać...
A wszystko to na skutek remontu balkonu u sąsiada z góry. Dwa lata po przeprowadzce okazało się, że
balkon nad nim ma wady konstrukcyjne, co powoduje odpadanie tynku i
podmakanie. Na dodatek remont odbywa się już drugi raz. Pierwsza próba podjęta
jesienią zakończyła się niepowodzeniem i ogromnym bałaganem w naszym
ogródku, bo nikt nas o tych robotach nie uprzedził i nikt nie zabezpieczył miejsca zbrodni. Przetrawiliśmy to
jakoś, posprzątaliśmy, zdrapaliśmy zasychający tynk z tarasu i ścian.
Wiedząc, że konieczny będzie ciąg dalszy prac, błagaliśmy sąsiada, żeby
następnym razem dał nam szansę jakoś się do tego przygotować. I co? I nic.
Podobno podjechał dziś jakiś wyciągnik i bez wcześniejszego uprzedzenia
(zarówno nas, jak i sąsiada) panowie zabrali się do roboty. Co więcej
podobno to, co zastałam było już posprzątane, bo pod naszą nieobecność
pospacerowali sobie po tarasie sprzątając przy pomocy
wielkiego odkurzacza to, co spadło z balkonu. Administracja twierdzi, że nic o tym nie wie, nikt
za to nie odpowiada, nie wiadomo z kim rozmawiać. Co gorsza zrobili
dopiero połowę i nikt tak naprawdę nie wie, kiedy zamierzają skończyć. Prawdopodobnie ciąg dalszy nastąpi... A jakby
atrakcji było mało, dziś w nocy ktoś podobno ukradł samochód z garażu
podziemnego i uszkodził kilka innych. Brak słów...
Niezbyt dobry początek tygodnia, ale żeby nie popaść w maruderski ton już zaczęłam pisać nowego posta o nowościach i radościach w ogródku. Tak więc następnym razem będzie kolorowo.
Jak to mówią "tylko spokój może nas uratować"...
OdpowiedzUsuńO bidulo... Myślę, że powinna duszkiem wypić jeżynową flaszeczkę ode mnie na takie coś ;) Też by mnie wkurzyło takie coś. Ja to mam swój śnieg styropianowy i inne niespodzianki, ale jestem na to przygotowana psychicznie, więc pół biedy. A tak z zaskoczenia to szlag może trafić.
OdpowiedzUsuńTargi rzeczywiście zbyt szumnie nazwane ;) Ale jako kiermasz to już całkiem ciekawie się prezentuje - wypatrzyłam na Twoich zdjęciach kilka roślinek z którymi bym wyszła ;) Nawet jeśli zawiedziona byłaś, to i tak Ci zazdroszczę. U mnie ostatnio tak grafik napięty, że nawet nie mam kiedy na spokojnie roślinek podlać :(
Oj trzeba się ćwiczyć w trzymaniu nerwów na wodzy. Flaszeczka jeżynówki na takie okoliczności losu brzmi kusząco, że też ja wczoraj o tym nie pomyślałam.
UsuńKiermasz faktycznie wydaje się lepszym określeniem. Mnie też kilka okazów wpadło w oko. Może to i dobrze, że nawałnica przyszła, bo znowu nakupiłabym cudeniek i musiałabym dumać gdzie je wcisnąć, a tak przynajmniej problem z głowy :)
Czyli generalnie nie ma tego złego ;) Ale o flaszeczce pamiętaj na przyszły raz :D Jak owoce dopiszą, to w tym roku znowu będzie!
UsuńMniam! Myślę, że zrobię z niej użytek w weekend, już na spokojnie.
UsuńOoo, jak nie deszcz na wystawie, to grad w ogródku, ale dobrze, że styropianowy. Dobrze, że roślinek nie poniszczyli. Administracja nieładnie się wypięła, no bo jak to możliwe, że nie wiedzą, czyli standardowe tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńTe kwiatowe obrazy to prawdziwe dzieła sztuki! Szkoda tylko, że takie nietrwałe.
Aga, łubin u mnie już zaczyna kwitnąć, wczoraj dojrząłam już ogromne pędy kwiatowe, jest też fioletowy, więc już wiem, które Ci większe sadzonki dam.
Jakiś taki tydzień się trafił z gatunku tych, kiedy trochę się nie układa. A nasza administracja to temat sam w sobie... szkoda nerwów.
UsuńMój biały łubin tez już "kłosy" zawiązał, ale te maluchy od ciebie to ciągle w wersji mini pozostają. Nic nie chcą rosnąć. jak nie zechcą ruszyć, to chyba faktycznie trzeba będzie je na większe wymienić. Ale na razie dam im szansę. lada dzień otworzą się orliki od ciebie, nie mogę się doczekać
No rzeczywiście nie popisali się z tą imprezą.Ale zawsze coś mozna dla siebie znaleźć.
OdpowiedzUsuńA z tym remontem..., ręcę opadają, i można mieć łzy w oczach, ale pomyśl, że jak się na coś nie ma wpływu, to i nie ma co nerwów tracić. Ile to przed Tobą jeszcze pięknych, kolorowych powrotów do... ogródka jak marzenie. :)
Ściskam
Nie ma co się żołądkować, co ma być to będzie. Tylko nie mam siły na kolejne sprzątanie :) Ale dziś spadł deszcz, a krople skrzą się w promieniach popołudniowego słońca, więc jest pięknie.
UsuńStandardowe zachowania ludzkie, nie wiadomo kto za co odpowiada, nie wiadomo do kogo się zwrócić, i ogólne olewactwo dobrych manier... skąd ja to znam? Powiem Ci, że czasem strach się bać! To co dla nas jest logiczne dla większości ludzie nie jest. Bo jaki problem wcześniej poinformować? Rany Julek - przecież to nie boli, a oni też to jakoś wcześniej organizują... Oj, ciśnienie mi skoczyło, tak się wczułam w sytuację.
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci współczuję!
No właśnie, dlaczego to nie jest logiczne? Dlaczego tylu ludziom wokół nas ciężko jest po prostu pomyśleć? Nie mówiąc już o tym, żeby pomyśleć o bliźnim. To jest pewien fenomen, którego od dłuższego czasu nie mogę pojąć. Trzymam kciuki za to, żeby zmądrzeli, cóż mi innego pozostało :)
UsuńNice post, things explained in details. Thank You.
OdpowiedzUsuń