poniedziałek, 11 września 2017

Zadyszka na wystawie Zieleń to życie (cz.2)

Jak blogerskie internety długie i szerokie niesie się echo rozczarowania, jakie pozostawiła po sobie ostatnia, jubileuszowa wystawa Zieleń to Życie. W poprzednim poście podzieliłam się z wami tym, co zazgrzytało mi tam najbardziej (ogród "pokazowy" oraz jakość stoisk i brak oferty dla miejskiego ogrodnika). Mimo wszystko uważam jednak, że warto było pojechać i bez zastanowienia zrobiłabym to jeszcze raz.




Największym plusem dodatnim jest możliwość spotkania długo (zbyt długo!) niewidzianych znajomych z całej Polski, wymiany doświadczeń i wzajemnej inspiracji. 

Selfie na ściance razem z Anią (Brzezina moja)



Blogerzy ogrodniczy lubią przebywać w swoim towarzystwie i pewnie dlatego gorące, choć bardzo owocne dyskusje, nierzadko ciągną się do późnych godzin nocnych. Efekty tej burzy mózgów będzie można zobaczyć już niedługo, na poznańskiej Gardenii.


Jednym z najciekawszych momentów tegorocznej wystawy był wykład Kasi Bellingham (the Garden) o ogrodach w zgodzie z naturą. Temat cieszył się wielkim powodzeniem, a sala pękała w szwach (czego nie można powiedzieć o innych otwartych wykładach, które udało mi się zobaczyć). Kasia długo jeszcze odpowiadała na pytania i wyjaśniała wątpliwości ogrodników.  Myślę, że spotkanie z Kasią pokazało jak ogromne jest zapotrzebowanie na takie tematy i jak duże nimi zainteresowanie.




Blogerzy ogrodniczy to ludzie wielu talentów. Nie tylko piszą i fotografują, ale także potrafią tworzyć prawdziwe roślinne cuda. Asia (Offgrodniczka) zaprosiła uczestników tegorocznej wystawy na warsztaty, gdzie mogli nauczyć się tworzenia wyjątkowej roślinnej biżuterii.




Wojtek (W ogrodzie) poprowadził warsztaty tworzenia ogrodów w szkle. Muszę przyznać, że chociaż do tej pory niespecjalnie interesowała mnie ta forma domowego ogrodnictwa, po obejrzeniu lasów w słojach, które stworzyli uczestnicy warsztatu, naszła mnie ochota, aby taki mini świat sobie stworzyć.




Zupełnym przypadkiem zabłąkałam się na pokaz formowania drzewek bonsai i towarzyszącą temu wydarzeniu wystawę. Już miałam odwrócić się na pięcie w poszukiwaniu czegoś bardziej w moich klimatach, kiedy usłyszałam, że pokazowi towarzyszył będzie komentarz Zbigniewa Bujaka. Zaintrygowało mnie to na tyle, że postanowiłam zostać. Usłyszałam fascynująca gawędę o sztuce bonsai i towarzyszącej jej filozofii. Najbardziej utkwił mi w głowie fragment o jednym ze stylów, zgodnie z którym drzewka bonsai mają się człowiekowi kłaniać (co pan Zbigniew zobrazował odpowiednim ukłonem, widocznym na zdjęciu).



Nadal nie jest to moja ulubiona forma sztuki ogrodniczej, ale na pewno będę teraz na miniaturowe drzewka patrzeć dużo bardziej przychylnym okiem.




Florystyka zazwyczaj jest tą częścią hali wystawowej, na którą wpadam po obejrzeniu wszystkich innych stoisk, kiedy nie mam już na nic siły. Ponieważ w tym roku na większości stoisk nie zaproponowano zbyt wielu atrakcji, na florystyce spędziłam znacznie więcej czasu niż zwykle. Największe zainteresowanie wzbudzały farbowane kwiaty. Nie sposób było przejść obok nich obojętnie i nie zadać sobie gdzieś w głębi duszy pytania: one takie prawdziwe? Z bliska okrutnie śmierdzą chemią, ale takim biało-niebiesko-różowym bukietem mogłabym przez chwilę pocieszyć oczy.





Najbardziej zaskakującą ekspozycją, w sumie chyba nawet szokującą ze względu na umieszczone tam trumny (puste, jak zapewniały panie ze stoiska), była florystyka pogrzebowa. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek na wystawie widziała tego rodzaju kompozycje, a w sumie dlaczego nie? To bardzo prężnie rozwijająca się gałąź biznesu, a kwiaty, wiązanki i kompozycje wszelakie, które Polacy znoszą na groby bliskich z okazji Wszystkich Świętych, są chyba unikatem w skali europejskiej. I pewnie każdy się zgodzi, co do tego, że mogłyby być ładniejsze.



Inne stoiska nie były już tak mocnymi akcentami, ale można było wypatrzeć na nich ciekawe, kwiatowe kompozycje.







I wreszcie pokazy florystyczne. Zawsze kiedy je oglądam, nie mogę wyjść z podziwu, jakie to wydaje się łatwe i jak szybko mistrzowie florystyki układają swoje kompozycje. Szkoda tylko, że potem w praktyce okazuje się, że nie potrafię skomponować i ułożyć najprostszego bukietu. W każdym razie warto pochylić się na chwilę nad tymi misternymi, fantazyjnymi, czasem ekstrawaganckimi kompozycjami.












W przeciwieństwie do Gardenii, gdzie udaje mi się podejrzeć trochę rozwiązań do małego ogrodu, Zieleń to Życie przyciąga mnie raczej roślinnymi ciekawostkami. Zawsze warto dokładnie obejrzeć propozycje roślinnych nowości, chociaż tradycyjnie są tak fatalnie wyeksponowane, że bardzo trudno zrobić im dobre zdjęcie.


Tawułka COLOR FLASH 'Beauty of Ernst' - zdobywca złotego medalu w konkursie roślinnych nowości 2017


Zadrzewnia okazała DIVA 'El Madrigal' została nagrodzona serbrnym medalem

Powojnik 'Taiga' drugi srebrny medalista

Budleja Pink Micro Chip


Truskawka DELIZZ 'Liza' - świetny pomysł na balkony i tarasy; podobno kwitnie i owocuje niemal trzy miesiące i jest mrozoodporna

Epimedium wielkokwiatowe 'Purple Pixie'

Jeżówka Delicious Candy


Jeżówce należy się chwila uwagi, bo na tegorocznej wystawie pojawiała się w przepięknych kompozycjach kolorystycznych. Od dodatku do innych bylin, przez ogniste kompozycje w ogrodzie "pokazowym", aż po jeżówkową feerię barw. Słychać już głosy, że zmierzch mody na jeżówki jest bliski. Mam jednak nadzieję, że tak szybko to nie nastąpi.





Tak czy inaczej na ZtŻ zawsze można coś ciekawego podejrzeć i przywieźć do ogródka. Zwłaszcza, że wystawie towarzyszy z roku na rok coraz lepiej zaopatrzony kiermasz.

j
Tradycyjnie więc, nie wróciłam z Warszawy z pustymi rękami. Na usprawiedliwienie dodam tylko, że medalowa tawułka powędrowała w dobre ręce.


Podpatrzyłam też kilka roślin, których w moim ogródku bym nie posadziła, ale wydały mi się bardzo interesujące.

Drobnolistkowy berberys thunbergii 'Red Dream'

Żywotnik zachodni 'Golden tuffet'

Sośnica japońska 'Picola'

Dziewanna 'Jackie in Spots'

Dziurawiec MAGICAL RED FAME 'Kolmaref'

Floks 'Blind Lion'

Nie wiem jak się nazywa, ale jest to jarząb o czerwonych owocach

Były też takie roślinne atrakcje. Kto chciał, bo lubi, mógł się ucieszyć. A kto nie lubi, mógł popsioczyć na upolitycznienie wystawy. Te dwa clematisy wzbudziły przynajmniej jakieś emocje.



We mnie emocje, ale zdecydowanie nie pozytywne, wzbudziło to, co widzicie poniżej. Szkoda, że nie ma konkursu na złotą malinę wystawy, bo nie miałabym skrupułów w jej przyznaniu.

Najgorsze stoisko wystawy. Farbowane wrzosy dramatem polskich ogrodów.

Piękny ul zasłonięty... no właśnie, jak to nazwać?

Bez komentarza

Cokolwiek jednak nie zostało by na stoiska rzucone, wszystko znakomicie się sprzedało. W tym roku nawet jakoś szybciej niż zwykle. Czyżby wystawcy byli równie zmęczeni jak zwiedzający?




Następna Zieleń to Życie już za rok. Złapie wreszcie oddech świeżości, czy wszystko pozostanie bez zmian? W każdym razie trzymam kciuki, ale inspiracji trzeba szukać gdzie indziej.




14 komentarzy:

  1. Hejka :-) Bardzo fajna relacja :-) Przeczytałem od deski do deski obie części. Super :-) Pozdrowienia z deszczowych okolic Warszawy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Andrzej. Tu też mokro i ponuro, wiec tym bardziej przesyłam gorące pozdrowienia.

      Usuń
  2. Świetna relacja i świetne zdjęcia.
    Z przyjemnością obejrzałam i przeczytałam :-0

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że naprawdę fajnie spędziłaś czas. Wspaniałe te kolczyki czy bransoletka. Kompozycje kwiatowe cudne. Widzę, że lubimy tego samego ogrodnika. :) Pozdrowienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, było super! Ta roślinna biżuteria to jak dla mnie hit. Jestem sobie w stanie ją wyobrazić na rożne okazje. A Monty... Wiadomo :)
      Pozdrawiam ciepło z deszczowego Krakowa.

      Usuń
  4. I to jest prawdziwa sztuka! Patrzeć pozytywnie i wyłowić takie perełki. Kolorowane rośliny - nie mogę zaakceptować, są wbrew naturze. Nie byłam w tym roku, bywałam w poprzednich, kupowałam wiele sadzonek, niestety żadna nie przetrwała roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co na szczęście mam dobre doświadczenia z roślinkami przywiezionymi z wystawy. Dobrze, że można tam jeszcze znaleźć coś, co nadaje się do ogródka, bo ta polska skłonność do kolorowanych roślin, zrębków kory czy innych wynalazków jest przytłaczająca.

      Usuń
  5. Ja też mam nadzieję, że jeżówki będą nadal królowały na naszych rabatach. Co prawda w takiej kolorowej zbieraninie mi się nie podobają, ale duże grupy w jednym kolorze, czy dwu... :)
    Farbowane kwiaty to jakaś porażka-po co? Na co i dla kogo? Brak słów! Nawet jako ciekawostka, wykrzywia twarz.
    Widzę, że Twoje zakupy udane, a w nich cudna złota medalistka :)))
    Fajna relacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja coś zaczynam łapać ochotę na więcej kolorów. Oczywiście różowe, fioletowe i niebieskie to ciągle najlepsza możliwa opcja, ale zaczyna do mnie docierać żółty. I jak tak dalej pójdzie, to może nawet z pomarańczowym się przeproszę... :)
      Medalistkę przywiozłam, ale powędrowała dalej, do zakochanej w ogrodnictwie mamy koleżanki. A co. Ją będzie bardziej cieszyć.

      Usuń
  6. Ha ha ha, żółty?! Coś w tym jest bo ja na czerwień narzekam, ale jakoś się jej nie pozbywam i na pomarańczowe akcenty innym okiem spoglądam :) W końcu tutaj można nawet jednorocznymi poeksperymentować i sprawdzić czy pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie. Ja nie lubię pomarańczowego, ale z warzywnika aksamitki wręcz mi się wysypują. No i jak to jest? :)

      Usuń
  7. Ciekawe co bardziej inspirujące - Monty czy to winko, które spijałyśmy ;)
    I ja jak Bziuzia mam - z czerwonym mi nie po drodze... jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsza będzie kombinacja :) Te kolory to chyba tak za nami chodzą i po prostu przychodzi na nie czas. Lub nie :)

      Usuń