poniedziałek, 22 września 2014

A mnie jest szkoda lata...

No to sobie wykrakałam... Dopiero co pisałam o nalewce, która miałaby być ratunkiem na zimowe przeziębienia, a tu przyplątało się takie jesienne, a nawet można by powiedzieć późnoletnie. Wirus jakiś rozpanoszył się okrutnie po okolicy i tym razem dopadł również mnie.  Zmogło mnie na amen, ale walczyłam dzielnie, bo był to tydzień z gatunku "muszę być w pracy". Skutkiem tego pod koniec tygodnia nie nadawałam się do dalszych kontaktów ze światem, a weekend od piątku popołudniu właściwie przespałam. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że istnieją dwa bardzo skuteczne leki na katar: duży kubek herbaty pełnej świeżego imbiru i mistrzostwo świata w siatkówce. Najlepiej działają połączone. 

Chyba można już oficjalnie powiedzieć, że lato się skończyło i jesień bezczelnie rozpycha się po okolicy. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Przecież tyle działo się w ogrodzie w ostatnich tygodniach, a ja nawet nie zdążyłam Wam tego wszystkiego pokazać. Dziś będą wiec migawki z kilku ostatnich tygodni, a na dokładkę kolejny odcinek z naszej wyprawy na Sycylię do znalezienia na blogu Lubego

Kobea pnąca - jednoroczne, zachwycajace pnącze, które wyhodowałam sobie z 3 nasionek. Wschodzi bardzo długo, ale jak już nabierze rozmachu...



Pączki kobei trudno zauważyć miedzy liśćmi.



Kto jest odważniejszy?

Berberysy rosły jak szalone. Niedawno otrzymały więc solidne cięcie, co odsłoniło ogromne ilości czerwonych koralików.


Słoneczniki z akcji "Siejemy Słoneczniki" u Magdy z Zielonej Pracowni

Zmiana dekoracji, czyli to już nieodwołalnie jesień


Na wiosnę wyciągnęłam ze skrzynki resztki zeszłorocznych wrzosów, które całą zimę stały na zewnątrz  i zamiast wyrzucić, króciutko obcięłam i wsadziłam do gruntu. Sama jestem zaskoczona efektem.

Garstka wymęczonych astrów chińskich z wiosennej rozsady

Jeszcze tydzień temu budleja przeżywała swoją drugą, a może nawet trzecią młodość w tym roku. Przy regularnym przycinaniu suchych kwiatostanów, kwitnie prawie bez przerwy.

Niska lawenda pod różą pnącą po obcięciu wszystkich kwiatów też zakwitła jeszcze raz.

Dalie zapewne pięknie by kwitły, gdybym miała więcej słońca. U sąsiadki naprzeciwko podziwiam daliowe kaskady.



'Crazy love' - jak na razie dla mnie najpiękniejsza dalia na świecie



Cześć dalii mi się położyła i nie ma pączków. Czy ktoś wie dlaczego?

Oleander pod koniec lata troszkę się opamiętał

Tytoń od Margaretki jest nadal główną atrakcja tarasu.


Kolejny prezent od Margaretki (nazwy ciągle nie mogę zapamiętać). U Gosi kwitnie obficie, u mnie ostatnio pokazały się pierwsze pączki.

Takie coś zaatakowało moja azalię w drewnianej skrzyni.

Wycinam, wbrew pozorom azalia na razie nie wydaje się szczególnie poszkodowana.


Atrakcyjny gość

Mieczyk abisyński. Skarb kupiony przypadkiem w supermarkecie.

A tu skarb wykopany z ogródka teściowej, chyba goryczka

 Ubyło trawnika wzdłuż tarasu, a powstała "opaska" do której przesadziliśmy iglaczki i hibiskusy. No dobrze, Luby przesadził, kiedy ciężko pracował podczas mojej wizyty u Kasi. Na ich miejscu posiał trochę trawy, ale pojawiły się nieprzewidziane przeszkody...

Wiedziałam, że nie ma co za bardzo walczyć z koniczyną.

Powój teraz ma swój najlepszy czas

Zajrzyjmy jeszcze do użytkowej części mojego ogródka, bo w końcu jesień to czas plonów.

Po cudnych pomidorkach koktajlowych zostało tylko wspomnienie. Najpierw zaraza zjadła te z warzywnika, tydzień później te ze skrzynek. Nie było co ratować.


Bakłażany na otarcie łez. Te w skrzynkach mają się świetnie, te w warzywniku zgniły. To chyba dobra wiadomość dla ogrodników balkonowych i tarasowych.

Koniec melonowego eksperymentu. Ilość zebranych owoców: 1. To chyba dlatego, że od początku doniczka była za mała i za mało nawoziłam.

Maleńki, ale za to słodki i pyszny

Gdyby ktoś nie wierzył, że dało się go zjeść.



Ogród uczy cierpliwości. Już myślałam, że w tym roku nie będzie malin, a tu moje pięć krzaczków pokazało na co je stać.



Ostatnie chwile kalarepki. Tak bardzo podoba mi się kolor tych liści, że się zastanawiam czy w przyszłym roku nie posadzić jej w skrzynkach z kwiatami.

Barbabietola di Chioggia z Zielonego Kącika Badawczego


A oto efekt kilkuminutowego grzybobrania w ogrodzie moich teściów. I tak co kilka dni. Nie ma to jak jajecznica na maślakach.



Nawet nie wiem kiedy, ale ostatnio liczba wyświetleń mojego bloga przekroczyła 10 tysięcy. Może w perspektywie blogowej rzeczywistości to nie jest dużo, ale kiedy zaczynałam, byłam przekonana, że nikt tu nie zajrzy i będę pisać sama dla siebie... 
Dziękuje, że jesteście i życzę Wam kolorowej, pięknej i zdrowej jesieni. 


22 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia.
    Masz bardzo dużo kwiatów w swoim ogrodzie :-)
    Plony obfite w warzywniaku, nie rozumiem dlaczego pomidory zjadła zaraza.
    Za mokro było czy co ??
    Za gorąco ??
    Brak wietrzenia ?? Może to ??
    Nie rozumiem...
    Jajecznicy z grzybkami nie jadła, czas wypróbować :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też nie mam pojęcia o co z tą zarazą chodzi. W zeszłym roku miałam pomidory aż do przymrozków i nic ich nie ruszało. A zdjęcia to zbiór z kilku tygodni, nie mam aż tylu kwiatów naraz :) Maślaki są do jajecznicy idealne - polecam.

      Usuń
  2. Słoneczko! Ile u Ciebie darów ziemi! Cudowne plony, cudowne kolory kwiatów, słowem miodzio. :)) Crazy Love też mnie urzekła - muszę ją mieć koniecznie i mieczyka abisyńskiego - nie wiem jak wymagania, ale razem wygladaliby na piękna parę. ;))
    Na bloga Lubego zajrzałam, widokami się upoiłam, ślinka mi pociekła na pyszności - ale bym była gruba, gdybym mieszkała we Włoszech - istna Mamma Ewa! :)) Ale umiaru w jedzeniu bym nie miała - takie cuda!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że karpy dalii trochę się rozrosną, a cebulki mieczyka rozmnożą i wtedy bardzo chętnie się podzielę. 'Crazy love' robi się coraz piękniejsza, bo dziś znowu wyszło słońce i otworzyła kolejne pąki.
      Owszem, we Włoszech nie da się zachować umiaru w jedzeniu. Jak pomieszkałam tam dwa lata, to przybyło mi chyba z 7 kg. Ale jak tu sobie takich cudów odmówić?
      Uściski.

      Usuń
    2. Muszę poczytać kiedy sadzi się dalie, ale chyba wiosną. Do tej pory jakoś mnie one nie "kręciły", to wykopywanie też mnie nieco przeraża i trudne warunki przechowywania karp, ale dla takiej urody chyba zaryzykuję! :))
      Ja odmówic pysznemu jedzeniu nie jestem w stanie! :))
      Pa

      Usuń
    3. Dalie tylko na wiosnę, jak już się skończy ryzyko przymrozków. Kasia dużo pisała o daliach: http://katarzynabellingham.blogspot.com/search/label/Dalie. Nie przejmuj się za bardzo warunkami przechowywania. U mnie leżały w zimie w domu w tzw. pralni (czyli pomieszczeniu bez grzejnika, miedzy kuchnia a łazienką), bez specjalnej atencji z mojej strony.

      Usuń
  3. Chyba każda z nas myślała, że "nie nie zajrzy" ;) Twoje bakłażany mnie powaliły na kolana! Super! I melonik :) No i na buraczki mogę sobie popatrzeć chociaż :( A szaleństwo kwiatowe u Ciebie wielkie - tylko pozazdrościć.
    P.S. Pogoń męża z następnym odcinkiem podróżniczym, żeby miesiąc nie trzeba było czekać znów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje bakłażany godne Twoich szparagów ;) Buraczki ostateczni poszły na chłodnik. Przyjemnie było sobie takie paseczkowane pooglądać, choć po gotowaniu ten najbardziej pasiasty zrobił się biały. Mąż pogoniony, kolejny odcinek obiecany na koniec tygodnia :)

      Usuń
  4. Kobea zaszalała. I nie tylko. Dalia przecudna. Będzie pasować do mojej pomponowej:-)) I Ty mówisz, że u Ciebie słabo kwiatki kwitną:-)
    Aga, wiesz, że zdążyłaś w ostatnim momencie przyjechać? Wczoraj, gdy wróciłam po południu do domu, zastałam żałosny widok w moim warzywniaku. Ja nie wiem, co tam się w ciągu dnia działo, ale jakaś potężna wichura musiała być, położyła wszystko: dwumetrowe kosmosy, pergole z fasoli, nawet pory - płasko się zrobiło. Spotkanie oczywiście do powtórzenia, przemiło było:-)
    A kwiatek - wrotycz (złocień) maruna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Gosiu, w bliskich planach wszystko wygląda bardziej imponująco, ilość kwiatów też. Choć akurat 'Crazy love' nadrabia za cała resztę. I faktycznie z Twoja pomponowa, to by była cudna kompozycja. I dzięki ogromne za podpowiedz co do maruny. Ja sobie ciągle coś około rumianku kojarzyłam :D A na kolejne spotkanie zapraszam do mnie. Nie uwierzysz jak zobaczysz jakie to wszystko maleńkie.

      Usuń
  5. 'Crazy Love' śliczna, moje dwie dalie posadzone w tym roku całkiem mnie zawiodły, jedna kwitła marnie a druga dopiero teraz pokazała pączki, ciekawa jestem czy zdąży zakwitnąć. A w ogóle to u Ciebie jeszcze tyle kolorów jak w pełni lata :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdąży, zdąży... jeśli tylko pogoda nam nie oszaleje i nie postraszy jakimś przymrozkiem. Z tego co widzę moje właśnie się rozkręcają. Części z tych kwiatów, które widać na zdjęciach już nie ma. Na oleandrze, budlei i mieczykach nic już nie zostało. Z jeżówkami tez powoli się żegnam. Chyba wcześniej niż w zeszłym roku. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  6. Fantastyczna relacja! Dalie przecudne, kobea mnie zachwyciła. No i bakłażany... rewelacja! Piękny masz ogródek:) I cieszę się widząc słoneczniki - moje położył niedawny deszcz i wichura, ale większość i tak pusta:) Sikory za to drą się w niebogłosy i sa wyraźnie zadowolone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Madziu :) Cudnie, że sikorki zrobiły sobie ze słoneczników stołówkę. U nas nadal ptasia pustynia (z wyjątkiem srok, bo te zawsze się przyplączą). Moje słoneczniki trzymają się dzielnie, choć maja bardzo małe kwiaty. To pewnie przez to zimne lato i mało słońca.

      Usuń
  7. Piękne te kwiaty i warzywa, owoce...:))) Ponieważ kocham ogród to mogłabym patrzeć bez końca:))) U mnie też lawenda zakwitła ponownie i tak pięknie pachnie, że brak słów:)))
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, patrz do woli :) Przy tym drugim kwitnięciu to lawenda ma nawet więcej kwiatów i mama wrażenie, że jest intensywnije wybarwiona. A może po prosu teraz ma mniejsza konkurencję i lepiej ją widać. Pozdrowionka.

      Usuń
  8. cudnie wygląda Twój ogród :)
    crazy love jest piękna :)
    u mnie też wirusy szaleją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to pozdrawiam gorąco znad herbatki ze świeżym imbirem. Baaaaaardzo na te wirusy pomaga.

      Usuń
  9. Kobea jest piękna i aż trudno uwierzyć, że jest jednoroczna.
    Jesień niestety rozpanoszyła się na dobre. Dzisiaj rano gdy odprowadzałam Zuzię do autobusu szkolnego to myślałam, że zamarznę. Może by jakiś protest wykminić przeciwko tej zimnicy!? ;)
    Tobie życzę odpoczynku i zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też trudno było uwierzyć, że takie coś wyrosło w tak krótkim czasie (choć z poprawką na to, że zanim cokolwiek się wykluło z nasion to chyba z 1,5 miesiąca minęło). Jak rano jechałam do pracy to było 10 stopni, a słyszałam że ktoś o świcie widział 4. No zaczyna się... Dziękuję bZuziu i macham znad herbatki.

      Usuń
  10. Świetna ogrodowa fotorelacja. Kobea pnąca jest rzeczywiście piękna. Ja kiedyś wyhodowałam ciemnofioletową, ale biała jest zdecydowanie ładniejsza, Dalia cudna i z tą delikatną obwódką... Tylko pogratulować tak pięknych zbiorów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moniko i serdecznie Cię witam w gronie moich gości. Jeśli chodzi o kobeę nastawiałam się na tą fioletową, ale teraz się cieszę, że jest biała bo przy takiej posępnej pogodzie jak ostatnio dodaje tarasowi światła.

      Usuń