niedziela, 20 kwietnia 2014

O krakowskim święceniu i wydmuszkach po przejściach

W przedświątecznym zabieganiu, spóźniłam się z życzeniami, ale ciągle jeszcze mogę Wam życzyć, aby te święta trwały jak najdłużej, przyniosły wiele radości i miłości, nadal były ciepłe i pogodne, abyśmy wszyscy mieli wreszcie chwilę na zadumę oraz więcej czasu dla siebie i naszych bliskich.

To pierwsze Święta Wielkanocne, które spędzamy w nowym mieszkaniu i pierwsze, kiedy wybraliśmy się na święcenie na krakowski Rynek. Pogoda przyjemna, ludzi mnóstwo, atmosfera... jak to zwykle w dużym tłumie bywa... Ale kiedy skończyła się część oficjalna, kardynał zaczął święcić pokarmy, a ludzie zaczęli się przepychać do przodu, stało się coś niezwykłego, wręcz mistycznego. Na zgromadzonych zaczął kapać ciepły, wiosenny deszcz. Najpierw drobny i delikatny, a później coraz intensywniejszy. Tłum szybko się rozproszył, a ja poczułam się tak, jakbyśmy wszyscy zostali poświęceni prosto z nieba.









Dzięki temu, że na Rynku zrobiło się nieco luźniej mogliśmy spokojnie pospacerować i pooglądać tradycyjne targi wielkanocne, choć nas też deszcz dość szybko skłonił do powrotu do domu. 










Kilka lat temu postanowiłam sobie, że co roku kupię na święta jedno pięknie zdobione jajko. Konsekwentnie trzymam się tej tradycji, więc kolekcja powolutku się powiększa. Do tej pory podobały mi się głównie malowane kwiaty oraz zwierzęce i kwiatowe motywy wykonane techniką decoupage. W tym roku zaczęłam zwracać uwagę na tradycyjne motywy ludowe. Wybór padł więc na wycinankę łowicką. 


A skoro już jesteśmy przy temacie zdobienia jajek, tak naprawdę zawsze chciałam spróbować ozdobić je po swojemu, ale nigdy nie wystarczyło mi zapału i wiary we własne umiejętności. Kończyło sie więc na farbowaniu w łupinach z cebuli, ewentualnie w kolorowych farbkach. Tym razem postanowiłam to zmienić i pobawić się w decoupage na wydmuszkach, z suszonymi bratkami i stokrotkami z mojego ogródka. Jakież było moje zdziwienie, gdy na blogu Bety zobaczyłam wydmuszki ozdobione dokładnie tak, jak planowałam. Utwierdziłam się więc w przekonaniu, że to musi być wykonalne. Okazało się całkiem łatwe, choć pojawiły się pewne nieprzewidziane okoliczności. Co z tego wynikło - zobaczcie sami. 










No dobrze, można było to przewidzieć, zamiast próbować zrobić jeszcze lepsze zdjęcie. Jedna wydmuszka nie przeżyła tej konfrontacji, pozostałe solidnie popękały, ale postanowiłam, że i tak spróbuję. Wyszła całkiem przyjemna wielkanocna dekoracja.




Skorupki jajek przydały się do wielu świątecznych dekoracji. Wystarczy półtora tygodnia przed Wielkanocą włożyć do umytej skorupki odrobinę waty, wysiać rzeżuchę i pamiętać aby była ona stale wilgotna. 







8 komentarzy:

  1. Aga , piszę ten komentarz już trzeci raz i mnie trafia powoli bo coś mi się rwie internet. Chciałam Ci podziękować za życzenia i przekazać ,że się spełniły. Swięta spędziłam bardzo mile chociaż na blogowanie zupełnie już nie starczyło czasu. Deszczyk był świetny i ten dzisiejszy przy pełnym słońcu też. Sliczne poczyniłaś wpisanki. Nie pomyślałabym ,że z prawdziwych kwiatków taki fajny efekt można uzyskać. Kotek uroczy jak to kotek .Fajny pomysł na tę kolekcję pisanek. też mam już niewielką w tym roku wzbogaconą o autentyczne koralikowe pisanki z rumuńskiej Bukowiny z tym ,że drewniane. Ale przynajniej koty są dla nich niegroźne. Wiosny Ci życzę w sercu i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam twoja wytrwałość. Pewnie dostawca internetu też postanowił zrobić sobie święta, więc w takiej sytuacji należy mu wybaczyć. Próbuję sobie wyobrazić jak mogą wyglądać koralikowe i jednocześnie drewniane pisanki i powiem ci szczerze, że nie mam pojęcia. Nie ma zmiłuj, chyba będziesz musiała je pokazać światu ;) Oj czemu te święta takie krótkie? Jeszcze się nimi nie nacieszyłam.

      Usuń
    2. Postaram się pokazać jak się doszukam kabelka ,żeby zgrać zdjęcia :-). Straszny bałagan po tych świętach u mnie .Tak dla wyobrażenia napiszę Ci ,że jajko jest całe chyba wyklejone koralikami malutkimi. Koralik przy koraliku układające się w różne wzory.... A ja się cieszę,że już po. Przynajmniej mogę coś pogrzebać w ziemi. Nie mów nikomu ale wczoraj pod wieczór nie wytrzymałam i pikowałam moje karczochy. :-). A dziś chyba cały dzień będę przesadzać. :-).

      Usuń
    3. To już coś niecoś mogę sobie wyobrazić. Ja tam zdecydowanie chciałabym jeszcze troszkę poświętować, bo powrót do pracy we wtorek był bolesny. Ale wiem co masz na myśli. Ja tez w poniedziałek po cichutku i już prawie po ciemku wsadziłam szybciutko do ziemi kilka roślinek, które przywiozłam sobie z ogrodu mojej teściowej.Nie mogłam się pohamować.

      Usuń
  2. Spokojnie, ja przygotowania świąteczne olałam do kompletnego minimum tylko po to, żeby jak najwięcej w ogrodzie móc porobić :D W poniedziałek po chamsku zwinęłam się jak najszybciej od mojego brata ze świętowania (swoją drogą zawsze pełno tam ludzi i oszaleć można), żeby wykorzystać jeszcze piękną pogodę ;) To już jakieś zboczenie chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sporą część świąt spędziłam w rozjazdach, więc w domu zbyt dużo nie miałam okazji na przygotowania. Ogródkowi nieco dałam od siebie odpocząć i ograniczyłam się do wysadzenia eksperymentalnych buraczków do gruntu (teraz przydałoby się zmobilizować i odnotować to gdzie trzeba). Wszystkie tulipany pięknie mi zakwitły na święta, więc raczej skupiłam się na ich uwiecznianiu.

      Usuń
  3. Kocizna podobna do mojego Mamrotka tyle, że Twój młodszy a więc i słodszy :)
    Dziękuję za życzenia, a skoro ja się spóźniłam to teraz życzę Ci samych radosnych kolejnych dni :)))
    Jakoś mi się ciągle rymuje... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaby ładna narzeczona dla Mamrotka. Życzenia na kolejne dni przydadzą się jeszcze bardziej, bo powrót do rzeczywistości ciężki...

      Usuń