czwartek, 1 maja 2014

Majowe dylematy

Trzy wielkie pasje, trzy rzeczy bez których życie traci smak: ogród, kuchnia i podróże. I o ile dwie pierwsze i dwie ostatnie znakomicie się uzupełniają, to połączenie ogrodu i podróży bywa bolesne dla ogrodu i trudne dla jego właściciela. Nigdy przenigdy nie powinno się porzucać ogrodu na pastwę majowej pogody. Niby kwiecień plecień, ale maj to jest dopiero przeplatanka pogodowa. Nie wiadomo czego się spodziewać, przymrozków czy 30-stopniowych upałów, a może jednego i drugiego.  

Szkoda, że nie pomyślałam o tym, kiedy wiele miesięcy temu planowaliśmy podróż marzeń i wymyśliłam ją sobie na mój ukochany maj. Klamka zapadła i nic nie dało się zrobić, żeby zmienić termin. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko na chwilę oddać ogródek w dobre, troskliwe, zaufane ręce i trzymać kciuki, żeby pogoda nie dokonała w nim spustoszenia. 

Po kilku miesiącach codziennego dbania,  doglądania, dopieszczania i oczywiście fotografowania trudno mi będzie się z nim rozstać. Foliowa szklarnia i małe ikeowskie szklarenki znakomicie spełniły swoją rolę i doczekałam się pięknej rozsady. Ale jak tu nadużywać uprzejmości i zostawić nie tylko ogród, ale i ogromną ilość pracy przy doglądaniu roślinnych maluchów. Nie było innego wyjścia. Po regularnych sesjach hartowania, wszystkie z wyjątkiem pomidorów, melonów, bakłażanów i kilku naprawdę małych maluchów powędrowały do gruntu. Doszłam do wniosku, że to zwiększa ich szanse na przeżycie. 

Po tej przeprowadzce na rabatce zrobiło się tłoczno. 

Po lewej łubinki z ogrodu teściowej i moje lewkonie wielkopędowe, po prawej żeniszek meksykański i dalie.

Dalie Crazy Love

Ostróżki z zeszłego roku

Lewkonie wielkopędowe

Łubinki

Dalie mix, czyli nie wiadomo jakie

Wyhodowanie z nasion dalie zmienne w środku  i heliotrop peruwiański u góry po prawej. A z tyłu kolorowe floksy (większość z zeszłego roku, jeden z ogrodu teściowej i jeden dokupiony) i kilka ostróżek.

Do dużej donicy powędrowały słoneczniki ozdobne. Na rozsadzie miałam ich dużo więcej, ale porozdawałam. Doszłam do wniosku, że na tarasie dwa wystarczą. Tym bardziej, że w konkursie u Magdy z Zielonej Pracowni wygrałam nasiona słonecznika jadalnego i właśnie posiałam je obok ogrodzenia. Na pożytek pszczołom i ptakom (może wreszcie jakieś u nas zagoszczą). 


 
W styczniu, kiedy opisywałam moje zeszłoroczne próby ogrodowe wspomniałam, że platycodon to najbardziej niewdzięczna roślina, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Nie chciał rosnąć ani na rabatce, ani w doniczce. Pozostały nędzne resztki, w zasadzie same korzenie. Już miałam go wyrzucić, ale przeczytałam na jakimś forum że nieźle zimuje w gruncie. Wsadziłam więc resztki dwóch roślin w zupełnie przypadkowe miejsce, gdzie zmarniały na amen i zapomniałam o nich. Kilka dni temu okazało się, że obie roślinki chyba właśnie dostały drugie życie.




Kolejnym przykładem na to, że nie można się za szybko poddawać jest laur. Na początku zimy ususzyła mi się w mieszkaniu roślinka, która przez całe lato pięknie rosła na tarasie. Wyrzuciłam i w marcu kupiłam nową, ale też nie bardzo sobie poradziła. Laur wydawał się już całkowicie suchy, więc wystawiłam go na taras razem z kilkoma wiosennymi roślinami, z których po uschnięciu chciałam odzyskać cebulki. I tak sobie stał na słonku i deszczu. Dziś miałam zamiar wreszcie się go pozbyć, ale zauważyłam, że nieliczne suche liście, które jeszcze nie opadły, odzyskały kolor i gdzieniegdzie pokazały się zawiązki nowych listków.  Daje mu więc jeszcze jedna szansę.



Jeszcze tydzień temu w ogródku było kolorowo od wiosennych kwiatów cebulowych.




Dzisiaj zostały już właściwie tylko czerwone i białe tulipany (to chyba tak dla uczczenia 3 maja), które zakwitły jako ostatnie. W przyrodzie nie ma jednak ani chwili bezruchu. Ich miejsce już zaczynają zajmować azalie.








Na koniec jeszcze kilka migawek z pierwszego dnia maja.

Świerk Daisy White

W sumie wyrosły cztery smardze
Trzykrotka na razie wygląda jak pospolita trawa. Anemony dotrzymują jej towarzystwa.


W kąciku wyrosła sobie pokrzywa. Zostawiam, bo jak urośnie mam zamiar wykorzystać ją do stworzenia naturalnych środków ochrony przed szkodnikami.
Na czosnkach ozdobnych powolutku pojawiają się pączki

Pączki pojawiły się też na mojej ukochanej niebieskiej hortensji


Niezapominajki zaczynają kwitnąć, ale niezupełnie tak je sobie wyobrażałam.

Bratki od pani Zosi rozsiewają się gdzie popadnie. Ciągle jeszcze jest ich niewiele, więc bardzo mi się to podoba.

Kosmosy

Mieczyki

Penstemon i jeżówki pięknie przezimowały i są gotowe na nowy sezon

Zeszłoroczne goździki po rozsadzeniu zaczynają kwitnąć

Kosodrzewina

Ketmia (czyli hibiskus) wreszcie się obudziła

Podobnie jak funkie


Kiedy zaczęłam pisać był jeszcze pierwszy maja. Zupełnie niespodziewanie zrobił się drugi. Zostawiam więc mój ogródek z Wami. Trzymajcie kciuki za jego dobrą kondycję. Kiedy wrócę pewnie zupełnie go nie poznam.

9 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za ogródek. Szkoda, że tak daleko ode mnie, bo bym popilnowała chętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale Cię rozumie. mam dwa ogrody i mieszkam na dwa kraje. Jestem raz tu raz tu i często zostawiam jeden ogród na miesiąc i tak na zmianę. Potem wpadam do zarośniętego ogrodu i jak dopracuję wszystko, znów jadę;-(( Takie życie. Ale rośliny sobie dają radę.
    Miłego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie pooglądałam jeszcze Twój ogródek i ja bym na warzywnik zamieniła cały ten fragment trawnika, gdzie już rosną warzywka aż do rzędu lampek solarnych. A mężowi zostaw tą resztę jak ma taką potrzebę trawy ;) :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Imponująca kolekcja jak na tak mały metraż:) Cieszę się że nasionka dotarły, mam nadzieję że będzie kolorowo. Niezapominajki rozsieją się same, ze sezon lub dwa będziesz miała niebieską rzekę! Również sądzę, że możesz spokojnie powiększyć warzywnik - odpowiednio dobrane roślinki będą jego ozdobą! Kolorowe sałaty czy obsypane czerwonymi gronami pomidorki, pęki szczypioru czy wysoki jarmuż potrafią być niezwykle dekoracyjne:) Miłych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja wiem o czym Ty piszesz. Właśnie wróciłam po tygodniowym niebyciu. Ogród powierzyłam. Liczę straty .Nie jest źle ale obiecałam sobie ,że nigdy więcej. Najbardziej obawiałabym się u Ciebie o dalie ale miejmy nadzieję,że nie będzie mrozu.Jak wrócisz to się zdziwisz jak wszystko potrafi śmignąć nawet przez tydzień i jak będzie cieszyć każde odkrycie. Ja pierwsze co zrobiłam z samego rana to obchód po ogrodzie. Widzę,że czeka mnie mnóstwo pracy ale wcale tym nie jestem przerażona. Czekam na relację podróży. Czuję się mocno zaintrygowana gdzie to Was poniosło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna ta wycieczka po Twoim ogrodzie :)
    Tak sobie myślę, że teraz to już będzie tylko cieplutko i nasze roślinki strzelą w górę nie wiadomo kiedy. Za Twoje trzymam kciuki i życzę wspaniałego wypoczynku, czekam oczywiście na relację z podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Dziewczyny! Dziękuję za wszystkie powyższe komentarze i za to, że trzymacie za moje roślinki kciuki. Myślę, że tyle pozytywnej energii musi sprawić, że będą się miały bardzo dobrze, nawet pomimo tych przymrozków, które zapowiadają dla Krakowa. A tymczasem pozdrawiam Was ciepło z... Sycylii. A w tej chwili konkretnie z samego serca Palermo. Poniosło nas na Sycylię, w poszukiwaniu słońca, choć póki co przez dwa dni załapaliśmy się na deszcz i załamanie pogody. Ale idzie ku lepszemu. Relacja oczywiście będzie, jak tylko wrócimy do domu, albo uda nam się zdobyć kabelek do kopiowania zdjęć (nadal nie zostało ustalone kto z nas o nim zapomniał). A na razie dochodzę do siebie po całym dniu marszu po Palermo, które okazało się najbardziej chaotycznym i najgłośniejszym miastem w jakim kiedykolwiek byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie zaskoczyłaś ,że na Sycylii też pada. W niedziele lęwróciłam z Toskanii i było podobnie. Mokro i zimno chociaż i tak pięknie. Dziś chyba jeszcze jedna zimna noc nas czeka ale mam nadzieję,że strat nie będzie . Póki co u mnie nic nie padło. A nie odkryłaś jeszcze ,że można zdjęcia zgrywać bezpośrednio z karty? Ja wpafdłam na to całkiem niedawno :-)

      Usuń
    2. No proszę, widzę że znowu podróżujemy podobnymi ścieżkami. Dziś pozdrawiam z Taorminy. Nie mam pojęcia jak ty zgrywasz zdjęcia prosto z karty, bo karta z mojego aparatu nijak nie pasuje do mojego laptopa. Jak na razie nie udało mi się nigdzie znaleźć ani kabelka ani uniwersalnego czytnika kart. Choć i tak program dnia jest taki napięty, że relację z podróży chyba jednak będę pisać po powrocie do domu.

      Usuń