środa, 8 kwietnia 2015

Cztery pory roku

Kwiecień plecień... Można by pomyśleć, że stare dobre powiedzonko o kwietniowych przeplatankach jest już trochę passé, banalne i nie na czasie. Jednak patrząc na to co się wyprawia za oknem, trudno nie pochylić czoła nad trafnością spostrzeżeń uwiecznionych w tym okruszku mądrości ludowej. Ba, to nawet nie jest trochę zimy, trochę lata, lecz symfoniczny koncert czterech pór roku. 
Nie ma co, trzeba pogodzić się z tym, że choć już w kwietniu słonko grzeje, nieraz pole śnieg zawieje i jakoś zwalczyć senność, która nadal daje się we znaki i przypomina o (moim zdaniem bezsensownym) rytuale zmian czasu. Czy wam wejście w nowy rytm też zajmuje tyle czasu?



Najwyższy czas coś zaplanować na nowy sezon
Jakie siewy, jakie rozsady? Dajcie się wyspać.


Tak się dziwnie składa, że wczesną wiosną parapety ogrodniczek (niezależnie od tego czy mieszkają one w małym mieszkanku, czy w ogromnym domu)  zawsze okazują się za małe. Jest to zjawisko występujące sezonowo, aczkolwiek powszechnie. W naszym mieszkaniu szerokość parapetów jest wybitnie niedostosowana do moich rozsadowych potrzeb. Stale borykałam się więc z dylematem: wykorzystać do tego celu grzejnik i marznąć, czy też nie robić rozsady.


Albo one, albo my


Rezygnacja z rozsady nie wchodziła w grę, więc przez chwilkę próbowałam znaleźć kompromis w postaci przekładania roślin na czas podgrzewania pokoju. Ale oczywiście to nie jest rozwiązanie. Większość siewek stała więc na podłodze przy oknach w salonie ale i tam miejsce szybko się skończyło. Przed świętami odwiedziła mnie Margaretka, która jest czarodziejką jeśli chodzi o rozmnażanie roślin. Dostałam od niej tak dużo siewek i sadzonek, że sytuacja zupełnie wymknęła się spod kontroli :)  I tu na wysokości zadania stanął jedyny mężczyzna w tym domu. Luby skonstruował mi regaliki, które znacznie zwiększyły rozsadowe możliwości. Ku mojemu zaskoczeniu ta nietypowa dekoracja okien spotkała się ze sporym entuzjazmem sąsiadów. I Luny oczywiście.






Niezastąpione sąsiadki jak zawsze mocno wspierają moje ogródkowe działania. Pani Ula wyposażyła mnie w porządną kolekcję bratków i tak mi się spodobały, że zaraz uzupełniłam je kolejnymi. Jeszcze w zeszłym roku miałam pewne opory przed dekorowaniem tarasu bratkami (kojarzyły mi się z cmentarzem), ale w tym roku wszystkie moje wątpliwości zniknęły. Bo jak można odmawiać sobie tej wczesnowiosennej feerii barw. Zakochałam się zwłaszcza w tych miniaturowych.
 




Deszcze niespokojne nieźle załatwiły nam szyby




Podpędzane cebulkowe na Wielkanoc weszły w okres świetności. No może z wyjątkiem hiacyntów, które tuż przed świętami trzeba było pożegnać.  






Moje nowe cebulkowe odkrycie.  Kupiłam je jako miniaturowe żonkile. Długo szukałam nazwy i wydaje mi się, że to narcyz Bridal Crown. Pachnie obłędnie.
 

Pomimo kwietniowego szaleństwa żywiołów w ogródku całkiem sporo już się dzieje. Co prawda nie sprawdziła się kolejna ludowa mądrość - Grzmot w kwietniu dobra nowina, już szron roślin nie pościna - i po burzy był jeszcze przymrozek. Jednak poza tulipanami i żonkilami, które jakby stanęły w miejscu, na większości roślin zdaje się to nie robić większego wrażenia .




Jeden jedyny tulipan, który dzielnie nabiera kształtów. Co ciekawe jest to cebulka, której chyba nie wykopałam w zeszłym roku, bo wyrosła w miejscu, gdzie miało już tulipanów nie być.



Bardzo długo czekałam na miniaturowe iryski. Zakwitły miesiąc później niż w zeszłym roku, ale za to jest nich dwa razy więcej.








Czosnkowa rabatka

A to były dwie cebulki wsadzone do ziemi "na zmarnowanie". Nie wyglądały na takie, z których cokolwiek miałoby wyrosnąć.


Kto zgadnie co to za cudo?

Anemon, który wsadziłam do gruntu jesienią 2013. W zeszłym roku wyrosło kilka listków i wydawało się, że nic z tego nie będzie. Właśnie kwitnie po raz pierwszy. Cierpliwość okazuje się najważniejszą cnotą ogrodnika.


Fiołki sztuk pięć. Wszędzie czytam, że rozrastają się jak szalone, a u mnie nie chcą. Podejrzewam, że tu też potrzeba będzie cierpliwości.

Melisa, która przezimowała w gruncie.

Monarda pysznogłówka

Barwinek


Funkie/Hosty


Lubczyk

Bardzo się cieszę (przynajmniej na razie), że rosną u mnie pokrzywy.

To powinien być migdałek

Mini forsycja

Niezapominajki



Nawet nie zauważyłam jaki długi ten post się już zrobił. No cóż, trochę się tych kwiatków nazbierało. I chyba nie tylko kwiatków. Czy to możliwe, żeby na mini-brzoskwini pojawiły się już zalążki owoców? Właściwie to pojawiły się jakieś 2-3 tygodnie temu, zanim wyniosłam ją na zewnątrz. To by się dobrze komponowało z kolejnym porzekadłem: Mokre dni kwietnia zazwyczaj wróżą, że w lecie będzie owoców dużo.



Tymczasem zapowiada się piękna pogoda na najbliższy weekend. Życzę Wam więc dużo słońca i coraz więcej kolorów w ogrodach.

14 komentarzy:

  1. Jak Twój ogród już pięknie obudził się do życia! Aż nie mogę uwierzyć, że tyle się dzieje! U mnie jeszcze starszne śpiochy.
    A czy możesz zdjąc pokrywę od rozsadek? Bo ja niestety nie, chyba, ze umieszczę je w miejscu niedostępnym dla kota. Objadł mi wszystkie listki pachnącego groszku! Paskuda!
    Ściskam wiosennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś pokazało się wreszcie słonko, więc pewnie wszystko jeszcze bardziej się w ogródku rozochoci. Kot na razie za rozsadki się nie zabiera. Ona ogólnie nie garnie się do podgryzania roślin w domu. Wyjątkiem są... róże. Jak tylko jakieś się pojawią od razu obgryza liście.

      Usuń
  2. Aguś, zacznę od tego, że nie zapomniałam o przesyłce do Ciebie, ale standardowo życie (czyli Młody) pokrzyżowało mi plany. Jutro będę na poczcie, więc listonosz pewnie Cię odwiedzi w poniedziałek (wybacz).
    A teraz do konkretów: Konstrukcja Lubego świetna! I rzeczywiście macie mikro wąskie parapety. U mnie niby sporo szersze, ale miejsca i tak nie wystarcza :D Ja z bratków lubię tylko te miniaturowe i jestem w tym roku nimi zachwycona (kupiłam do ozdobienia święconki). Twoje mini iryski przepiękne! Moje zwykłe jakoś nie zabierają się do kwitnienia w ogóle... Anemon przepiękny. Moje siedzą w ziemi i nawet liści nie pokazały. Chyba, że coś je zeżarło...? Z fiołkami mam to samo - marzą mi się całe łany, a ledwo kilka sztuk w tym samym miejscu co roku mam. No i Twoje hosty! Po moich słuch zaginął ;) Nie wiem czy w ogóle się pokażą. Generalnie po Twoich zdjęciach widać, jakby jednak więcej wiosny u Ciebie już było. U nas od wielu już dni dzień w dzień przymrozek nad ranem. Świat wygląda pięknie, ale jako ogrodniczkę trafia mnie już szlag! Ile można?! Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się właśnie zastanawiałam, czy listonosz zgubił, czy ja coś poknociłam w adresie swoim własnym :) A Młodego to mi naprawdę żal. Przechlapane...
      Zwykłe irysy kwitną dużo później, więc jeszcze maja czas. Te mini jakieś takie wyjątkowo wczesne. W zeszłym roku były pierwszymi kwiatami, które u mnie zakwitły. Hosty jeszcze maja czas, na pewno się pokażą, jak się trochę ociepli? A kiedy sadziłaś anemony? I w skrzynkach/doniczkach, czy w gruncie. W gruncie zajmuje im to więcej czasu. I jak widzisz mój dopiero na drugi rok się pozbierał. W zeszłym roku jakieś pojedyncze listki się pokazały późną wiosna. Cierpliwości :)
      A od dziś słoneczko. Może w weekend jakiś tulipan zechce się wreszcie pokazać.

      Usuń
    2. U mnie w Wielką Sobotę zakwitły pierwsze botaniczne tulipany (sadzone przedostatniej jesieni). Anemony mam z ostatniej jesieni no i w gruncie, tak więc czekam cierpliwie. Ale jak zobaczyłam Twojego to też bym już chciała :D To samo z irysami, zwłaszcza że listki to one już przed zimą mi wypuściły... I u mnie np. lubczyk ciągle nosa nie wystawił jeszcze ;) Ale chyba w tych dniach wszystko ruszy jak słoneczko zaświeci? :) Jestem już w dołkach startowych na niedzielę, a jutrzejszy dzień w pracy będzie torturą :/

      Usuń
    3. Też mi kiedyś irysy wypuściły listki przed zimą. I głupia je wtedy wykopałam, przesadziłam do doniczki i trzymałam na klatce schodowej. Nic z nich potem nie było. Też mam trochę tych "normalnych" i one na razie maja formę takich nitkowatych listków. Pięknych, dużych irysów jeszcze mi się nigdy nie udało wyhodować.
      W piątek słonko zaświeciło i wszystko ruszyło, a na noc przyszedł mróz i pościnał mi bratki. Zupełnie nie wiadomo czego się spodziewać.

      Usuń
  3. Aguś, a pożyczysz mi swojego męża choć na 1 dzień??? Niech mój się zawstydzi, bo już od jesieni mówi, że mi półki zrobi i oczywiście nie zrobił...
    A Ty jeszcze przy dwóch oknach masz miejsce na półki:-)))
    Iryskami mnie zaraziłaś. Pięknie wyglądają. W ubiegłym roku je widziałam, ale nie przykuły mojej uwagi na dłużej. Jak je zobaczyłam na własne oczy, to teraz żałuję. Będę szukać w jesieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak on sam się się da pożyczyć to pożyczę ;) Ale ty tam na swojego nie narzekaj, bo daje radę na waszym "ranczu".
      Jak nie znajdziesz irysków, to wykopiemy trochę cebulek u mnie. Do jesienie pewnie jeszcze trochę ich przybędzie.

      Usuń
  4. Duo si dzieje w Twoim ogródeczku. Imponująca plama irysków. Powinnaś postarać się o inne odmiany bo chyba im wyjątkowo dobrze u Ciebie skoro tak się namnożyły. Pomysł z okiennym regalikiem wart naśladownictwa. Koniecznie muszę jakiegoś stolarza dorwać . Ja tę piękną pogodę spędzam w łożku niestety i mnie trafia . Jedyna pociecha z ptaszków , które co rusz przysiadują na sośnie i świergolą radośnie. Jutro wstaję choćby na czworakach. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz, te iryski zakwitły u mnie 2 tygodnie później niż u ciebie, ale faktycznie chyba czuja się tu dobrze. Duże irysy jak na razie nigdy jeszcze mi się nie udały, ale będę próbować, bo to jeden z moich ulubionych kwiatów. Podobnie jak frezje, których też dopiero się uczę.
      Mam nadzieję, że u ciebie już lepiej. Przy poprzednim okresie pięknej pogody siedziałam tak chora w domu i dostawałam cholery, więc wyobrażam sobie, że cie nosi. Zwłaszcza, że tyle do zrobienie w ogródku. Trzymam kciuki za szybkie wyzdrowienie.

      Usuń
  5. Iryski obłędne! Kolejne do listy chciejstwa :)
    Narcyzy mam podobne tyle, że moje nazywają się Sir Winston Churchil i rzeczywiście pachną obłędnie!
    Sama się z siebie śmieję odkąd dbam o pokrzywy, jak to człowiekowi się zmienia ;)
    Twój mąż jak widać stanął na wysokości zadania - Dooobry Mąż! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to będę kopać cebulki i słać iryski do ciebie, jak tylko przyjdzie na to czas. Czyli pewnie w czerwcu albo lipcu. A ten narcyzowy Churchill to faktycznie podobny do Bridal Crown. Chyba trzeba by zobaczyć na żywo, bo na zdjęciach w internecie to się wydają niemal identyczne. Pokrzywa czyni cuda. Odpowiedni z niej specyfik ruszył mojego zamiokulkasa, który przez 5 lat nie puścił ani jednego liścia mimo prób nawożenia specjalnymi do niego preparatami. I już go miałam wyrzucić, ale po pokrzywie puścił 5 liści na raz.
      Dobry mąż do zadań specjalnych :D Trzeba coś nowego wymyślić ;)

      Usuń
  6. Witaj! Muszę przyznać, że pomysł z regalikami rewelacyjny. Pokażę mojemu K., może na przyszły rok też coś wykombinuje bo przyznam się szczerze że miejsca na młode siewki zdecydowanie jest za mało :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regaliki gorąco polecam. Miejsca na siewki pewnie i tak zawsze będzie za mało, ale to rozwiązanie jednak sporo zmienia. Pozdrawiam również.

      Usuń