Przeglądając dziś moje ostatnie ogródkowe posty jak zwykle nasunęła mi się refleksja, że każdy dzień, każdy tydzień przynosi w ogrodzie tyle zmian, że aż trudno za nimi nadążyć.
Trzy tygodnie temu wydawało mi się, że w warzywniku wszystko niesamowicie urosło.
Dziś ta niewielka próbka warzywno-kwiatowych rozkoszy podniebienia ledwie się w nim mieści.
Doczekałam się pierwszych zbiorów w ramach testowania angielskich eko nasion z Zielonym Kącikiem Badawczym. Groszki Sugar Pea Norli dawno przekwitły i ich słodkie, soczyste strąki nadają się już do jedzenia.
Buraczki Barbabietola di Chioggia i fenkuły Romanesco zmężniały i wyglądają bardzo obiecująco.
Zaeksperymentowałam w tym roku z bobem, który zupełnie nie wpisuje się w estetykę osiedlowego ogródka i wprowadza w kompozycję mojego warzywnika totalny chaos. Ale ponieważ dla mnie jest prawdziwym letnim rarytasem, postanowiłam zobaczyć jak się w takich okolicznościach sprawdzi. Było pięknie dopóki nie wyczaiły go mszyce. Nie zdążyłam znaleźć żadnej przekonującej i jednocześnie nieinwazyjnej metody walki z nimi, więc bób zostawiłam mszycom na pożarcie. Wyglądało to na tyle nieprzyjemnie, że właściwie podjęłam już decyzję o pożegnaniu się z nim i nawet jeden krzaczek (hmmm, czy można bób nazwać krzaczkiem?) kilka dni temu wyrwałam. Dziś miałam zamiar rozprawić się z resztą, ale okazało się, że mszyce jakby znikły, a ja do tej pory nie zauważyłam, że coś z tego bobu jednak będzie. Niewiele, ale wystarczy na piękną, letnią sałatkę.
W zeszłym roku poniosłam sromotną porażkę w uprawie cukinii, którą po okresie bajecznego kwitnienia pożarł jakiś grzyb. Zeszłoroczna cukinia pochodziła z rozsady z dobrych rąk i rosła w warzywniku. W tym roku wyhodowałam ją sobie z nasionka (z dziesięciu wzeszły mi tylko trzy, a ostatecznie przeżyła tylko jedna). Doszłam do wniosku, że tej poprzedniej zaszkodził nadmiar wilgoci, więc tegoroczną wsadziłam do drewnianej donicy i jak lało trzymałam pod dachem. Jak narazie efekt jest trochę lepszy.
Podobnie rzecz się ma z truskawkami. Wsadziłam kilka do warzywnika i kilka do doniczek. Te drugie mają się zdecydowanie lepiej i pięknie owocują. Z tych warzywnikowych nic nie będzie, bo Luna upodobała sobie ich okolicę zamieniając ją w... kuwetę na świeżym powietrzu :(
Na tym zdjęciu sprzed tygodnia wyglądają jeszcze dobrze, ale dziś z owoców już nic nie zostało, a listki są zmaltretowane. |
Z kolei poziomka, która w zeszłym roku rosła w doniczce, a na zimę trafiła do gruntu, w tym roku owocuje znakomicie.
W ramach eksperymentów wyhodowałam sobie z nasion cała masę bakłażanów. To, ile ich wyrosło przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Cała masę porozdawałam. Trzy przesadziłam do warzywnika, ale w ogóle nie rosną. Reszta nieźle sobie radzi w szklarenkach, ale mam zamiar je przesadzić do skrzynki.
Luby zaś zażyczył sobie melona. Wydawało mi się to kiepskim pomysłem, ale w sumie czemu nie. Wsiałam, wyrósł i nawet zaczyna kwitnąć. Kto wie, kto wie...
A mi coś pożera warzywnik! Jakieś opuchlakowate na moje oko. Chyba się poryczę. Przez tydzień nie mogłam do niego zajrzeć (zero czasu) i dzisiaj opadłam na kolana prawie. Buraczki prawie w strzępach. Bób, który mimo mszyć nieźle sobie radził - nadżarty. Groszek jeszcze żyje, chociaż nie tak ładnie jak u Ciebie. Fenkuł żyje ale nie urósł nawet o pół cm! Cukinie / dynie pożarte. Wiem, że to już czerwiec, ale będę siać jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńKurcze, bardzo współczuje i trzymam kciuki za Twój warzywnik. Ja w zeszłym roku wszystko siałam na początku czerwca i urosło pięknie, więc będzie dobrze. Tak sobie właśnie czasem myślę, że dzięki temu, że na początku przywieźli tu taką "martwą" ziemię, bez żadnych żyjących w niej stworzeń, moje roślinki były zdrowe. Ale to przecież nie potrwa wiecznie. Coś niecoś się pojawia i nie mam pojęcia czy to pożyteczne czy raczej nie. Szczytem mojej wiedzy jest jak na razie odróżnienie larwy biedronki. Wygooglalam sobie tego opuchlaka i u mnie tez takiego stwora widziałam.
UsuńOooo... To mnie pocieszyłaś z tym czerwcowym sianiem :) Normalnie czuję jak nadzieja napływa do mojego serca!
UsuńJak pięknie rośnie! Fenkułu nigdy nie miałam, teraz nabrałam ochoty. Groszki wręcz królewskie. A poziomki... u nas, na Kresach, są dopiero zielone. Tak jak i truskawki. Czekam niecierpliwie na swoje^^
OdpowiedzUsuńFenkuł okazał się bardzo wdzięcznym warzywkiem. Rośnie zarówno ten z rozsady, jak i wysiany prosto do gruntu. A skoro u Was jeszcze wszystko zielone, to znaczy, że będziesz cieszyć się latem jak my już zaczniemy za nim tęsknić. A przy okazji udanych wakacji Ci życzę :)
UsuńDziękuję! Aż z radosci sobie człek skacze na myśl o wakacjach:)
UsuńEfekt Twojej pracy fenomenalny! Bób prościutki, że nigdy takiego prostego nie widziałam. U mnie zawsze się chwieje i muszę go podpierać. Twoje plony są o parę tygodni większe :)
OdpowiedzUsuńWyczytałam w starej i mądrej książce, że czubki melona się urywa. Zrobiłam dokładnie tak jak pisali i czekam na efekty :)))
Ciekawa jestem smaku tego groszku, czy jest inny niż "nasz"?
bZuziu, mój bobik też na kijkach wsparty. A dziś podsłuchałam dwóch panów bacznie obserwujących mój warzywnik:
Usuń- Ty, patrz, to wygląda jak bób.
- Eeeee, bób w takim miejscu? No, ale trochę podobne do bobu.
No popatrz, a ja myślałam, że u mnie wszystko późno rośnie, bo u niektórych osób to już nawet pomidorki się pojawiają. U moich teściów w Świętokrzyskiem, to wszystko kwitnie i dojrzewa jakby 2-3 tygodnie wcześniej niż u mnie. Ciekawe, że tak duże są różnice. A co do groszku - mnie się wydaje dużo słodszy niż ten nasz. W każdym razie słodszy niż mój groszek z zeszłego roku.
Aha, dzięki za melonowa podpowiedz. Skorzystam :)
Usuń