niedziela, 15 marca 2015

A co to jest pilates?

Ostatnio rzadko piszę, bo od kilku tygodni wieczory wypełniają mi zajęcia, o które nigdy wcześniej bym się nie podejrzewała. Po wielu latach nieudanych prób podjęcia jakiejś aktywności fizycznej chyba wreszcie znalazłam coś dla siebie. Sport nigdy mnie specjalnie nie pociągał, może dlatego, że jako dziecko niespecjalnie miałam z nim do czynienia i wolałam zakopać się w książkach. W ostatnich latach z podziwem i lekką zazdrością spoglądałam na tych, którzy zakochiwali się w bieganiu albo w zumbie.  Jasne, że próbowałam, ale nic z tego nie wychodziło, bo za dużo stresu i męki, a efektów żadnych. Tylko do nart zapałałam niesłabnącym uczuciem, ale do tego jak wiadomo pewne warunki pogodowo-czasowo-finansowe muszą być spełnione, więc narty nadają się tylko na rozrywkę "od wielkiego dzwonu". Lata sobie płynęły, a mój "bezruch" w połączeniu z siedzącym trybem życia, stresem  i pracą przed komputerem skończył się kombinacją zadyszki, bóli głowy i karku, skrzywieniami kręgosłupa (okazuje się że można mieć kilka różnych naraz) i poważnymi problemami z kolanami. Kroplą, która przelała czarę goryczy były niepokojąco często pojawiające się migreny. Kiedyś miewałam je raz na kilka miesięcy i choć nieraz dawały mi ostro popalić, dawało się z tym żyć. Od listopada ich częstotliwość zaczęła wzrastać. Najpierw co dwa tygodnie, co tydzień, a w grudniu zdarzyło się i trzy razy w jednym tygodniu. Każdy kto miewa migreny dobrze wie, że to nie jest po prostu okropny ból głowy, ale obezwładniający stan, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie i na jakiś czas zupełnie wyłącza z rzeczywistości. Na szczęście nauczyłam się już rozpoznawać go z wyprzedzeniem (zawsze zaczyna się od bólu między oczami) i nigdy (odpukać), nie trwa dłużej niż jeden dzień. Po przespaniu go, następnego dnia rano, jest już ok.  

Strasznie długa dygresja mi się z tych zdrowotnych wywodów zrobiła, więc do rzeczy. W połowie lutego postanowiłam coś ze sobą zrobić (tak tak, coś jakby postanowienie urodzinowe). Żadnych ambitnych planów, żadnych centymetrów do gubienia, czy kilogramów do zrzucania. Po prostu chciałam wreszcie coś zrobić, żeby poczuć się trochę lepiej. Poszłam na pilates. W sumie nie bardzo wiedziałam co to jest, ale godziny mi pasowały i z opisu wynikało, że jestem w stanie to przeżyć.  Jak raz poszłam, tak skończyło się na tym, że od połowy lutego chodzę po trzy razy w tygodniu i ciągle mi mało. Nie będę opisywać czym jest pilates jest, bo to można sobie wygooglać. Jak dla mnie najważniejsze jest to, że można dać radę mając nawet tak beznadziejną kondycję jak ja, a w dodatku to sprawia naprawdę ogromną frajdę. Pierwszy raz zdarza mi się, że czekam z niecierpliwością na kolejne zajęcia i uśmiecham się wykonując ćwiczenia. Mój plan minimum zakłada trzy miesiące, żeby trochę się rozciągnąć i rozruszać. Potem zobaczymy, bo przecież będzie i ogródek i rower itd. 

A w ogródku coraz bardziej kolorowo. Zdąrzyłam już opłakać fioletowe krokusy, bo żółte kwitły od kilku tygodni a po tych, zdawało się, ślad zaginął. Naczytałam się o tym, że fioletowe źle znoszą miejskie warunki i zamierają. Na szczęście okazało się, że potrzebowały po prostu więcej czasu i jest ich naprawdę dużo. Znacznie więcej niż w zeszłym roku. Mam nadzieję, że uda się też tegoroczna nowość w moim ogródku - ogromne czosnki. Pierwszy już się pokazał.









Na razie trochę brakuje mi czasu, żeby to wyglądało tak, jakbym chciała, ale mam nadzieje, że natura zrobi resztę.




Przez tą nieoczekiwaną fascynację pilatesem trochę się spóźniłam z tegorocznymi siewami, ale Ankha mnie pogoniła i wzięłam się wreszcie do roboty. Na pierwszy ogień poszły groszki i dynie od bZuzi (będzie dyniowy eksperyment tarasowy), bakłażany, pomidorki i peperoncino, które przywiozłam w maju z Włoch oraz trochę nasionek od Margaretki. Dopiero w połowie tygodnia dotarła do mnie przesyłka z Klubu Pożądanego Nasionka, więc tutaj będę mieć jeszcze większe opóźnienie.





 

Mój przebiśnieg jak był jeden, tak jeden pozostał. Na jesień będę musiała coś na to poradzić, ale za to nacieszyłam się ich inwazją w ogrodzie teściów. Na koniec wrzucam kilka klejnocików z ich przepięknego ogrodu. Miłego tygodnia, podobno szykuje się piękna pogoda.










Najmłodsza owczarka w rodzinie. Jakoś teraz powinna świętować pierwsze urodziny.



16 komentarzy:

  1. Życzę powodzenia i wytrwałości w ćwiczeniach...myślę, że warto robić coś dla siebie, obojętnie co aby dawało nam to satysfakcję:))) W Twoim ogrodzie już wiosennie się robi, a i widzę że przygotowujesz się do dalszych ogrodowych prac...super:))) U mnie też powoli wiosna zaczyna gościć i w domu i w ogrodzie:)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ta motywacja szybko mi nie przejdzie :) Z dnia na dzień coraz więcej tej wiosny, choć zimno piekielnie i na razie trudno coś w ogródku zrobić. Wyskakuję więc od czasu na szybki obchód i trochę zdjęć i uciekam czym prędzej do ciepełka. Ale pewnie już niedługo. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Zapraszam do siebie...dawno Cię u mnie nie było:((((

      Usuń
    3. Moja droga, zaglądam regularnie, choć owszem ostatnio rzadko zostawiam komentarze.

      Usuń
  2. Bardzo Ci współczuję z powodu tak częstych migren. Ja zaliczyłam w ubiegłym tygodniu dwie . Nie wiem dokładnie co to pilates ale musisz bardzo uważać na wszelkiego rodzaju ćwiczenia jeśli z kręgosłupem coś nie tak. Chcąc sobie pomóc można niechcąco zaszkodzić ale mam nadzieję,że posprawdzałaś wszystko. Ja marzę o rowerze ale ciągle jeszcze za zimno. W ogródku już mocno przedwiosennie. Cieszą te maleństwa bardzo. Ja też dopiero w ubiegłym tygodniu dostałam nasionka z KPN i muszę się za nie wziąć. Póki co i tak wszystkie parapety zastawione. Może zrobimy klub pożądanej sadzonki bo chyba za dużo tego wszystkiego nasiałam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto jak kto, ale ty chyba najlepiej wiesz co mam na myśli jeśli chodzi o migreny. Niech je wszyscy diabli!
      Pilates wymyślił człowiek, który sam miał bardzo poważne problemy ze zdrowiem i podobno jest to metoda polecana tym, którzy chcą wrócić do zdrowi po kontuzjach. Nie obciąża kręgosłupa, nie rozbudowuje niepotrzebnie mięśni i w jakiś na razie dla mnie niezrozumiały sposób poprawia samopoczucie.
      Wyszłam dziś na chwile do ogródka, ale zimno było okrutnie. A na noc mróz zapowiadają. Kiedy wreszcie będzie można posiedzieć w ciepełku na tarasie? Teraz już naprawdę nie mogę się doczekać. Jak otworzysz klub pożądanej sadzonki, to ja się pierwsza zgłaszam. U mnie tych siewów dużo nie będzie, bo mam tak wąskie parapety, że nawet małe doniczki z kwiatami się nie mieszczą. Zostaje mi wiec tylko miejsce na podłodze przed sięgającym do podłogi oknem w salonie.

      Usuń
  3. Ja taż jestem mało sportowa, może to przez to, że ogólnie ciągle coś robię ;) Za Twoim przykładem trzeba z tym skończyć i zacząć się w końcu ruszać z zamysłem.
    Fioletowe krokusy są obłędne szczególnie, że innych kwiatów na razie za bardzo nie ma. U nas wszystko o połowę mniejsze dlatego fajnie napatrzeć się u Ciebie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam też ciągle robię, ale tylko szarymi komórkami :P, a od tego kondycji nie przybywa, co najwyżej zmarszczek. Mówią, że w zdrowym ciele zdrowy duch i to jest zdecydowanie prawda.
      Ten fioletowo-krokusowy kolorek jest cudny. I mam wrażenie, że ciemniejszy niż rok temu. A mnie się wydawało, że tutaj wszystko takie niepozorne. Przejrzałam sobie właśnie moje wpisy z lutego i marca zeszłego roku i zdaje się, że cała wegetacja jest w tym roku opóźniona o kilka tygodni. Oby tylko śnieg nie spadł na Wielkanoc.

      Usuń
  4. Pięknie w Twoim ogródeczku juz teraz, a co dopiero za kilka tygodni. :)
    Wytrwałosci Ci zyczę w ćwiczeniach (ja kiedyś nałogowo ćwiczyłam, biegałam, trenowałam, więc wiem jaka to frajda - sama muszę się za siebie wziąć w tej materii, bo to aż wstyd, że teraz nic!) :) No i oby te migreny dały Ci już spokój!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to codziennie jakaś nowa niespodzianka pojawia się w ogródku. Jak ja lubię ten czas: ogródkowy obchód przed pracą i po po pracy, a za każdym razem jakieś odkrycie.
      Zawsze podziwiałam wszystkich trenujących za wytrwałość, choć podobno, potem to już endorfiny pomagają. Przy Twoich pociechach to pewnie i tak masz gwarantowane kilka godzin dziennie bieżni, siłowni i gimnastyki :) Podobno przyczyny migreny nie są znane, ale nerwy i stres niewątpliwie zrobiły tu swoje, więc dobrze, że już niedługo będzie można zażyć relaksu wiosennych szaleństw w ogródku.

      Usuń
  5. Strasznie Ci tych migren współczuję. Ja taką prawdziwą miałam raz jeden w życiu i do tej pory pamiętam tę męczarnię... Jeżeli chodzi o pilates, to chętnie sama bym spróbowała, ale niestety w moim miasteczku nie ma zajęć, a wyprawy do Poznania w tym celu zupełnie mi się nie uśmiechają.
    Ogromnie się cieszę, że ruszyłaś z siewami. W końcu Twoje uprawy dopinguję równie mocno jak swoje własne :) Ja już za kilka dni zaczynam szał ogrodniczy na urlopie i wprost nie mogę się doczekać :D A jak ktoś wymyśli jak dobrze przesłać sadzonki, to też się piszę na wymianę, bo mój warzywnik nie pomieści tego wszystkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że kobiety znacznie częściej niż mężczyźni mordują się z migrenami. Za dużo myślimy. A pilates można ćwiczyć z YouTubem :) Jest sporo fajnych, profesjonalnych filmików. Oczywiście jeśli koś lubi współprace z ekranem.
      No powiem Ci, że gdyby nie ty, to pewnie jeszcze bym o tych siewach myślała i nadal nic by nie było zrobione. Dzięki wielkie za motywacje! O przesyłaniu sadzonek, to Ci bZuzia może coś opowiedzieć, bo chyba właśnie opatentowała sposób.
      PS. A będziesz mieć w tym roku bakłażany? ;)

      Usuń
    2. Chciałam bakłażany tak jak Ty w donicy pohodować, ale wyobraź sobie, że nigdzie (dosłownie NIGDZIE) nie wpadły mi oko nasiona!! Na całej mojej długiej liście "must have" tylko przy tej pozycji nie jest odhaczone... Ale co się odwlecze to nie uciecze ;) I tak mam monstrualne plany uprawowe na ten rok.

      Usuń
    3. Ja też w zeszłym roku baaaaardzo długo ich szukałam. Ania, jeśli chcesz wyślij mi mailem swój adres :P), to ci podeśle nasionka, bo zostało mi ich jeszcze całkiem sporo, nawet po tegorocznym siewie.

      Usuń
    4. O mamo! Jesteś kochana. Zaraz wysyłam maila :)

      Usuń
    5. Poszło przez formularz kontaktowy - mam nadzieję, że odbierzesz :D

      Usuń