Ręce mi opadają ze zmęczenia po weekendowych szaleństwach w ogródku. Ogrodnictwo to znakomity fitness. Po co wylewać litry potu na siłowni, kiedy można pomalować kilka ogromnych drewnianych skrzyń i przenosić je z miejsca na miejsce (a potem z powrotem pod dach, bo pada, a lakier ciągle mokry), przekopać warzywnik, podźwigać trochę worków z ziemią ogrodową i okrążyć ogródek pięćset razy z niedowierzaniem obserwując jak to wszystko szybko rośnie.
Aż trudno uwierzyć ile się w ogródku zmieniło przez jeden ciepły, słoneczno-deszczowy tydzień. Jeszcze na początku tygodnia berberysy straszyły suchymi, i jak się wydawało martwymi kikutami. Kilka godzin deszczu sprawiło, że następnego poranka obudziły się z zimowego snu.
Zupełnie niepotrzebnie martwiłam się o krokusy. Musiałam zaznaczyć kamykami miejsca, w których się pojawiały żeby ich nie podeptać, ale w końcu zakwitły i już nie dało się ich nie zauważyć. Jako pierwsze pojawiły się żółte.
Fioletowe (a może liliowe) kazały na siebie czekać kilka dni dłużej, ale warto było uzbroić się w cierpliwość.
Przy okazji dokładnie obserwując wędrówkę słońca po moim ogródku, zrozumiałam dlaczego u mnie wszystko kwitnie tak późno. Mimo, że ogródek wychodzi na wschód i południe (ma kształt litery L) jest w nim dość ciemno. Słońce o tej porze roku nie wychodzi jeszcze tak wysoko, aby oświetlić nas znad budynku, który stoi obok, od południowej strony. Jest więc ciepło i jasno przed południem, potem robi się ciemno, a po południu słońce wychyla się z drugiej strony budynku. Jeszcze trochę i stanę się specjalistką od ruchu słońca po niebie.
Dochodzę do wniosku, że moje życzenie, żeby mieszkać w ciepłym kraju, gdzie można na zimę zostawić w ogrodzie oliwki i oleandry, zaczyna się powoli spełniać. Bez najmniejszego szwanku zimę przetrwały zioła, które zostawiłam mrozom na pożarcie. Bazylia oczywiście nie dała rady, ale tymianek i oregano są tak samo dorodne jak pod koniec lata. Co ciekawe, w miejscu, gdzie w zeszłym roku rosła kolendra pojawiła się... maleńka kolendra.
Świetnie wygląda też pietruszka naciowa. Zupełnie niepotrzebnie kupiłam na ten sezon nasiona, bo świeżej natki mam pod dostatkiem. No i oczywiście mięta już się pokazała, ale ona jest niezniszczalna.
Pisałam już trochę o roślinkach, które przeżyły zimę w moim ogródku. Dziś ciąg dalszy:
Malwa |
Jeżówki |
Penstemon |
Goździki |
Niezapominajki |
Poziomki |
To chyba są bratki... |
A oto moja forsycja miniaturka. Nie mam miejsca na klasyczny, duży krzew, ale forsycja jest dla mnie jednym z symboli wiosny i po prostu nie mogło jej zabraknąć. Znalazłam więc odmianę, która powinna osiągnąć tylko kilkadziesiąt centymetrów.
A ponieważ ręce potwornie mnie bolą po tym niezwykle pracowitym weekendzie (i kiepsko wygladają, bo znowu nie mogłam się zmusić do pracy w rękawiczkach) dziś nie mam już siły pisać dalej. A sporo jeszcze jest do opisania, więc ciąg dalszy nastąpi.
No i jestem. Czuję się swojsko :-). Te same roślinki w ogródku mi rosną . Kolendra zawsze się nasiewa i piertuszka naciowa zimuje ale niedługo wypuści pędy kwiatowe i listki bedą już mniej aromatyczne. Zawsze dobrze mieć tegoroczną. U mnie w tym roku też wyjątkowo pięknie przezimowały zioła w donicach. Mówisz ,że niedługo będziemy mogły nasadzać oliwki ? Nie miałabym nic przeciwko temu. Z tą gimnastyką masz rację. Po co biegać na siłownie i jeszcze za to płacić jak można się nagimnastykować u siebie w ogrodzie za darmo i jeszcze pożytek dla ogrodu z tego jest. Też mnie bolały ręce po tych pierwszych wiosennych wyjsciach ale już nabrałam formy. Bicepsik rośnie :-). Buziaki
OdpowiedzUsuńBardzo mi Maszko miło Cię tutaj wiedzieć. No proszę, ledwie wpadłaś, a tu taka cenna rada. Nie wpadłabym na to, że to takie wiosenne natkowe oszustwo. Dobrze się składa, nie będzie mi żal, że tyle nasion nakupiłam (no bo jest to oczywiście wybitnie uzależniające). Buziaki wzajemne i do zobaczenia/do napisania.
OdpowiedzUsuńWhat beautiful pictures of the wake-up flowers and plants! And my herbs and fruits make new leaves and enjoy the sun. And I them. Hugs and smiles!
OdpowiedzUsuńHi Bety! All we need is the sun, so let's enjoy it. Sunny hugs!
OdpowiedzUsuń