sobota, 15 marca 2014

Malinowy ratunek

No i doczekałam się. Byłam przekonana, że ten koszmarny wirus, który od kilku tygodni krąży dookoła, szczęśliwie mnie ominął. Nic z tych rzeczy. Wraz z nadejściem weekendu uderzył ze zdwojoną siłą i popsuł wszystkie plany. Zapas chusteczek zmniejsza się z godziny na godzinę, a odbicie w lustrze straszy zapuchniętym, czerwonym nosem. A ponieważ jestem zwolennikiem teorii, że katar leczony trwa tydzień, a nie leczony 7 dni, więc nie aplikuje sobie niepotrzebnych cudów farmacji. Jakoś jednak trzeba sobie pomóc i cieszę się, że zachowałam jeszcze trochę soku malinowego mojego taty.  Nie ma to jak gorąca herbatka z sokiem malinowym. 





Maliny udało mi się też przemycić do  jednego z moich ulubionych przepisów śniadaniowych. Pochodzi on z książki, z której przez lata korzystała moja mama, a później przekazała ją w moje ręce z nadzieją, że od czasu do czasu ugotuję coś polskiego.





OMLET BISZKOPTOWY

Składniki:

6 jajek
4dkg mąki
sól
3 dkg masła lub margaryny 

Jajka umyć i oddzielić białka od żółtek. Z białek ubić pianę, dodać do niej żółtka i przesiana mąkę. Lekko wymieszać i osolić. Wylać na patelnie na rozgrzany tłuszcz i powoli smażyć. Omlet podważyć szerokim nożem, od boków patelnia, aby na dno spłynęła płynna masa jajeczna. Pod spód włożyć odrobinę masła. Gdy omlet się zetnie, włożyć do bardzo gorącego piekarnika na 5-10 minut. Wyjąc lekko zrumieniony. 

To by było na tyle, jeśli chodzi o przepis, bo ja jak zwykle robię po swojemu. Jajek używam tyle ile akurat mam, zazwyczaj po 3 na 1-osobowy omlecik. Do piany z białek dodaję trochę cukru pudru (mniej więcej 1 łyżkę), a mąkę dodaję "na oko" (tez około 1 łyżki). Nie należy dawać jej za dużo bo wyjdzie naleśnik, a nie omlet. Omlet podsmażam z jednej i z drugiej strony. Jego obracanie jest dość ryzykowne i dawniej zdarzały mi się przy tym spektakularne katastrofy. Teraz robię to dwiema długimi łopatkami. Do piekarnika już nie wkładam, bo po tych przygotowaniach jestem bardzo głodna i nie mam do tego cierpliwości. Omlet smaruję dżemem albo konfiturą. 

Dziś na śniadanie do herbatki z sokiem malinowym dołączył omlet z konfiturą malinową i mrożonymi (na przekór wirusowi) malinami.





2 komentarze:

  1. Wygląda smakowicie! Nie wiem tylko czy bym dość cierpliwości miała, na przygotowania ;) A u mnie katar niestety od czasu ciąży wchodzi od razu na zatoki, więc muszę się tabletkami na odblokowanie tychże ratować :/

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, cierpliwość się przy tym przepisie przydaje. Dlatego jest dobry na leniwe, weekendowe śniadanka. Ja się staram póki można tabletek nie łykać, ale fakt, są takie historie, kiedy poczciwa matka natura sama nie da rady.

    OdpowiedzUsuń