Niezależnie od tego jak dobrze,
lub źle wygląda sytuacja, ona i tak się zmieni.
Regina Brett
Trudno nie zauważyć, że od kilku miesięcy nie ma mnie na blogu. Długo zastanawiałam się, czy dzielić się z wami tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, czy zostawić tego bloga urwanego, bez wyjaśnień... Doszłam do wniosku, że nie mogę tak po prostu zamilknąć. To co piszę dzisiaj jest być może moim pożegnaniem z blogowaniem i z wami. Nie wiem, zobaczymy...
Kiedy w grudniu pisałam, że na 2018 nic nie planuję i jakoś to będzie, nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo te słowa okażą się prorocze. Wydawało mi się, że 2017 był najspokojniejszym i może najlepszym rokiem w moim życiu, że wszystko zmierza w dobrą stronę, zaczyna się układać, że będzie tylko lepiej. Nie miałam pojęcia, jak bardzo się mylę i że zaledwie kilka dni po napisaniu tych słów moje życie, takie jakim je znałam i planowałam, rozpadnie się w drobne kawałki. Nie przypuszczałam, że będę musiała wymyślić siebie i całe swoje życie na nowo, że przyjdzie mi zmierzyć się jednocześnie z traumatycznym rozstaniem i ciężką chorobą, że będę zadawać sobie pytanie, czy zdołam zostać w moim własnym domu.
Jutro zaczynam nierówną walkę o swoje zdrowie. Wyruszam w podróż w nieznane... w kierunku, którego nie znam... drogą, która nie wiem dokąd prowadzi...
Zostawiam wam mój letni ogród. Mam nadzieję, że będę mogła tu zostać i nadal dzielić się nim z wami na Instagrami i Facebooku.
Coś się kończy po to, żeby coś nowego mogło się zacząć. Mocno w to wierzę i jestem dobrej myśli, ale potrzebuje dużo pozytywnej energii. Trzymajcie za mnie kciuki.