Dawno dawno temu (bo nie było mnie jeszcze na świecie), w 1974 roku, na festiwalu w Sopocie wystąpił Drupi z piosenką Sereno è. Dziś w Polsce mało kto tę piosenkę pamięta, ale ja od kilku dni nie mogę przestać jej nucić. Jakoś tak się dziwnie poskładało, że ostatnio ciągle wpadały mi w ręce artykuły, wywiady i książki, których głównym tematem są z jednej strony szczęście, z drugiej perfekcjonizm i zarządzanie czasem. Nie mogę uwierzyć ile razy w ciągu kilku tygodni, w różnych kontekstach, natknęłam się na słowa "tu i teraz". Ostatnio spodobało mi się stwierdzenie Jolanty Berezowskiej, że trzeba sobie czasem pozwolić na to, żeby pobyć i potrwać bez celu i bez działania, zupełnie jak kot, który obserwuje świat bez poczucia, że trzeba coś z tym zrobić. Dla mnie jako perfekcjonistki, która do zbyt wielu sytuacji stara się podchodzić proaktywnie, branie przykładu z kota jest... pouczające. Na dodatek zaczęłam czytać "Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej" Malwiny Huńczak. Jak dla mnie objawienie. Kto cierpi na perfekcjonizm i przeczyta choćby spis treści zrozumie o co mi chodzi...
I tak jakoś ten styczeń mi upłynął na rozważaniach natury filozoficznej. Mam wrażenie, że ostatni raz kiedy tyle myślałam "o życiu" miał miejsce kiedy byłam nastolatką. To trochę takie uczucie jakby jakiś kanał w mojej głowie zaczął ponownie odbierać po bardzo długiej przerwie :) A co ma do tego Drupi ze swoim przebojem? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Od momentu, w którym zrozumiałam zasadę działania hedonistycznej adaptacji, staram się skupiać na "tu i teraz" i bacznie zwracam uwagę na "chwilówki". Możecie wierzyć lub nie, ale to naprawdę działa. Wbrew ciemnościom, które spowiły smogiem Kraków, styczeń tego roku, okazał się więc dla mnie wyjątkowo pogodnym miesiącem. Sereno po to włosku pogodny albo pogodnie. Ale też jasny albo spokojny. I Drupi śpiewa m.in. o tym jak to pogodnie jest zostać trochę dłużej w łóżku, czekając aż ukochana przygotuje kawę, wspominać jak pierwszy raz wsiadła z nim na motor, i kiedy to ona prowadziła, co zakończyło się w rowie :) Nie będę tłumaczyć reszty, żeby pozostawić nutkę tajemnicy co do dalszej części tekstu... Sęk w tym, że stary dobry hit Drupiego świetnie się wpisuje w mój styczniowy stan ducha, więc nucę sobie ten kawałek nieznośnie często.
Sereno è
Rimanere a letto ancora un po'
E sentirti giù in cucina che
Gia prepari il mio caffè
E far finta di dormire
Per tirarti contro me.
Sereno è
Ricordare il primo giorno che
Sei salita sulla moto mia
Noi due soli senza compagnia
E la volta che hai guidato tu
Dentro al fosso a testa in giù...
Sereno è
Scivolare dentro il mare e poi
Senza il peso dei pensieri miei
Giù nel buio la conferma che
Lassù in alto sempre tu ci sei
Che alla luce aspetti me.
Sereno è
Dare un calcio ai grattacapi e poi
Con un bacio fare pace noi
E sentirmi come tu mi vuoi
Raccontarti un sacco di bugie
Per poi ridere di te!
Rimanere a letto ancora un po'
E sentirti giù in cucina che
Gia prepari il mio caffè
E far finta di dormire
Per tirarti contro me.
Sereno è
Ricordare il primo giorno che
Sei salita sulla moto mia
Noi due soli senza compagnia
E la volta che hai guidato tu
Dentro al fosso a testa in giù...
Sereno è
Scivolare dentro il mare e poi
Senza il peso dei pensieri miei
Giù nel buio la conferma che
Lassù in alto sempre tu ci sei
Che alla luce aspetti me.
Sereno è
Dare un calcio ai grattacapi e poi
Con un bacio fare pace noi
E sentirmi come tu mi vuoi
Raccontarti un sacco di bugie
Per poi ridere di te!
***
Nosiłam się z zamiarem napisania, że chyba wiosna do nas zawitała, a ja ciągle chcę zimy i śniegu. Nawet mi się udało w piątek zrobić trochę ogródkowych zdjęć na potwierdzenie tej tezy.
Nie mam pojęcia co to za cebulka, ani tym bardziej co robi na powierzchni ziemi. |
Tu też jakieś niekontrolowane przejawy nowego życia |
Jest już pierwszy przebiśnieg |
Zresztą anemony posadzone zeszłej wiosny w gruncie też się obudziły. |
Pierwiosnki od grudnia bez zmian |
Stokrotki kwitną przez dwanaście miesięcy |
Wyniosłam szałwię lekarska na zimną klatkę schodową, żeby mieć jeszcze trochę listków do gotowania. Najpierw prawie padła, ale zaczyna odzyskiwać wigor. |
Jakieś zabłąkane cebulki, przypadkowo odłożone do doniczki po trawie cytrynowej, która miała zostać wyrzucona. |
To była przepiękna fuksja od Margaretki. Wygląda na to, że jeszcze żyje. |
Miniaturowa brzoskwinia chyba zamierza zakwitnąć. |
Niektórzy już o Wielkanocy przebąkują, a sklepy zapełniły się podpędzonymi hiacyntami, krokusami, szafirkami, pierwiosnkami, narcyzami i tulipanami. Kusiło mnie żeby sobie takie cudeńka sprawić, ale doszłam do wniosku, że jak się na nie napatrzę, to potem prawdziwa wiosna nie będzie już tak bardzo cieszyć. Więc zamiast tego zmieniłam świąteczne dekoracje na takie bardziej zimowe. Wszystko we właściwym czasie.
Tymczasem dziś znów zrobiło się biało. I całe szczęście. Podsuszona choinka którą wystawiłam "na chwilę" (czyli zanim jej nie wyrzucimy) na taras, zyskała piękne śniegowe wdzianko, więc jej zesłanie jak na razie zostało odroczone.
***
Aha, a jeśli chodzi o szycie, udaje mi się utrzymać ścieg w linii prostej. No powiedzmy...