Ziiiiimno. Pogoda w tym roku zupełnie nie może się zdecydować, czy chce nas rozpieszczać, czy dać w kość. W zeszły weekend cieszyliśmy się niemal letnią temperaturą, a dzisiaj jest zimno jak diabli, a przez chwilę nawet padał śnieg. Przenikliwie lodowaty wiatr zdaje się przenikać na wylot wszystkich śmiałków, którzy odważą się na choćby najkrótszy spacer, nie pozostaje wiec nic innego jak tylko zaszyć się w domu.
Przeglądam kwietniowe posty z zeszłego roku i dochodzę do wniosku, że dzisiaj wszystko wydaje się co najmniej trzy tygodnie spóźnione. W zeszłym roku w połowie kwietnia było już bardzo słonecznie, ciepło i kolorowo. Tymczasem nawet te kwiaty cebulowe, które pokazały już to, co najlepsze, są w tym roku jakby nieco mniejsze. Żonkile nieśmiało zaczynają się otwierać, tulipany nie mogą się ogarnąć, szafirki jakby zmarniały, hiacynty są dużo niższe. Tylko anemon wyrabia normę za całe to towarzystwo.
 |
Znalazłam opakowanie. To cudo fachowo nazywa się anemon/zawilec De Caen. W tym roku dosadziłam pełne anemony St. Brigid. Ciekawe czy też będą się tak dzielnie spisywać. |
 |
Narcyzy Rip van Winkle przywiozłam z Amsterdamu. Są urocze, ale trochę dziwne, bo mają problem z utrzymaniem pionu :) | |
 |
Żonkile chyba czekają na lepsze czasy |
 |
Skusiłam się na tulipany papuzie |
 |
Cebulki z zeszłego roku |
 |
Te tulipany również udało mi się przechować. U sąsiadów światła jest więcej, więc żonkile już się otworzyły. |
 |
Kolejny nabytek z Amsterdamu. Nazwali je po prostu Double Late Mix, co bym interpretowała jako mieszankę późnych pełnych tulipanów. Choć w sumie wydaje się, że zakwitną najwcześniej ze wszystkich moich tulipanów. |
Przy tak niesprzyjających w ten weekend okolicznościach przyrody, nie pozostaje nic innego jak tylko powspominać zeszły tydzień, kiedy w ogródku naprawdę sporo się działo.
 |
Czyje wprawne oko dostrzeże na tym zdjęciu najlepszego przyjaciela człowieka? Czyli pszczołę :) |
 |
Magnolię gwiaździstą wsadziłam w zeszłym roku wczesną wiosną. Teraz wreszcie mogłam zobaczyć jak wyglądają jej kwiaty. Oczywiście jest to miniaturka, która nie powinna osiągnąć więcej niż 150cm. |
 |
Kwiaty z czasem zmieniają swój kształt i znacznie się wydłużają. Z daleka wyglądają jak wiszące na gałązkach chusteczki. |
 |
Kłącza tawułki też sadziłam rok temu wczesną wiosną, ale w ogóle nie wyrosły. Zimę spędziły tam, gdzie je posadziłam, czyli na tarasie, w nieocieplanej skrzyni. Dobrze, że nie postanowiłam ich zlikwidować. |
 |
Trawnikiem już zawładnęła koniczyna. |
 |
Dla porównania ten sam trawnik 5 metrów dalej, u sąsiada, u którego jest więcej słońca bo nie zasłania go budynek. I bratki na nielegalnej emigracji ode mnie. U mnie dopiero wychodzą z ziemi. |
 |
Kolejna roślinka, która przywędrowała z ogrodu teściów. Nie wiem jak się nazywa. Wygląda jak bardzo duży, różowy fiołek. |
 |
W zeszłym roku zastanawiałam się co to za listki przywędrowały z malinami. Zagadka wreszcie się rozwiązała. Wygląda na to, że to ziarnopłon wiosenny. Ze względu na dużą zawartość witaminy C bywał kiedyś używany do leczenia szkorbutu. Czyli bardzo dobre towarzystwo dla malin. |
 |
Migdałek już zachwyca |
 |
Niezapominajki, które w zeszłym roku rosły w skrzynce na oknie przesadziłam po przekwitnięciu do gruntu. Oto efekt. |


Jeszcze kilka dni temu cudna, niemal letnia pogoda sprzyjała wszelkim ogrodowym pracom. Intuicja mi podpowiadała, że ta sielanka nie potrwa długo, a już na pewno nie do weekendu. Wzięłam więc dzień urlopu, żeby móc się nieco odrobić. Warzywnik został obsiany, a część rozsady przepikowana. Bób, który zasadzony w papierowych tutkach ani drgnął, po przesadzeniu do multipalet wystartował w ciągu dwóch dni. Po dwóch tygodniach był już tak wysoki, że powędrował do warzywnika. Sprawdzałam dzisiaj i mimo zimniska trzyma się bardzo dobrze. Udało mi się też trochę przewietrzyć rozsadę. I tutaj muszę się podzielić pewną refleksją. Wydawało mi się, że ekologiczne doniczki (torfowe, papierowe i inne wynalazki) będą dla roślin najlepsze. W drugim roku prób i po sporych ilościach nieudanych rozsad stwierdzam z pełnym przekonaniem, że plastikowe multipalety sprawdzają się najlepiej. Zajmują mniej miejsca, a rośliny lepiej w nich rosną. W papierze i torfie siewki albo błyskawicznie wysychają, albo giną zbytnio zalane przy zbyt częstych próbach ratowania ich przed wyschnięciem.




Jakkolwiek regaliki na rozsadę świetnie się sprawdzają, po pikowaniu miejsca znowu zaczęło brakować. Rozłożyłam więc foliową szklarenkę. Kupiona i przetestowana w zeszłym sezonie, po złożeniu mieściła się w jednej dużej reklamówce. Genialny wynalazek dla wszystkich, którzy nie nie dysponują ilością miejsca odpowiadającą ich ogrodniczej pasji. Wypełniona roślinami prezentowała się na tyle urodziwie, że nie nie zakłóciła estetycznie pierwszego w tym roku obiadu jedzonego na tarasie. Włożyłam do niej pelargonie, którym nie mogłam się oprzeć przy ostatniej wizycie w ogrodniczym markecie. Zobaczymy jak dadzą sobie radę z tym, co teraz się dzieje za oknem.
 |
Wygląda jakby ktoś tu sobie zrobił selfie przed obiadem |
A na koniec pochwalę się jeszcze przemiłą niespodzianką. Najlepiej rośnie to, co się od kogoś wykopie lub dostanie. Wymiana nasionkowa i sadzonkowa kwitnie więc w najlepsze. Pisałam już o skarbach od Margaretki i bZuzi, wspominałam też o Klubie Pożądanego Nasionka. W tym tygodniu dostałam zaś od Ani coś, czego bardzo długo bezskutecznie szukałam, czyli nasiona białej jeżówki. Ale Ania nie byłaby sobą, gdyby twórczo nie zaszalała, więc niespodzianka, którą zobaczyłam w przesyłce sprawiła, że usiadłam z wrażenia. Efektu zaskoczenia dopełnił pracownik Poczty Polskiej, który dostarczył przesyłkę o godzinie 21:30. Na moje pytanie od kiedy poczta pracuje w takich godzinach, odpowiedział z rozbrajającą szczerością, że kolega nie wyrobił się z robotą, wiec próbuje mu jakoś pomoc. Dobrze mieć takich kolegów... i koleżanki blogerki :)