Czuję się trochę tak, jakbym tym wpisem wracała z bardzo dalekiej podróży i to zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym. Przez pierwsze dwa tygodnie lipca podróżowaliśmy po Anglii podziwiając ogrody regionu Cotswolds, project Eden w Kornwalii, Stratford, Oxford i na koniec Hampton Flower Show (którego nie było w planie podróży i gdyby nie czujność Ani, to bym taką okazję przegapiła). Zauważyłam, że wpisy z podróży nie cieszą się na blogu zbyt dużym zainteresowaniem, więc trochę smartfonowych zdjęć z tej wyprawy publikowałam na bieżąco tylko na Facebooku. Po powrocie do domu okazało się, że mamy 2,5 tysiąca zdjęć na aparacie. Już miałam się zabierać za ich porządkowanie i pogrupowanie, żeby stworzyć trochę postów na FB, kiedy dopadł mnie jakiś wirus i dosłownie zwalił z nóg. Polski on czy angielski, okazał się tak skuteczny, że przez kilka dni nie wstawałam z łóżka, ponad tydzień nie ruszyłam się z domu i zjadłam pół reklamówki leków. Uwierzycie, że prawie cały tydzień nie wyszłam nawet do ogródka na dłużej niż 10 minut? I to mimo pięknej, upalnej pogody. Do dziś nie odzyskałam jeszcze w pełni głosu.
Z braku siły na coś lepszego i z mojego zamiłowania do polityki, wykorzystałam czas spędzony w łóżku, żeby obejrzeć na żywo to wszystko, co działo się ostatnio podczas obrad sejmu, senatu i komisji parlamentarnych (na kilku kanałach TV, pokazujących przeciwne sobie perspektywy), a także wokół tych wydarzeń, w mediach społecznościowych i wirtualnych wydaniach gazet. Do tego przestudiowałam stosowne zapisy Konstytucji RP, żeby na tyle, na ile to możliwe wyrobić sobie własną opinię na ten temat. Czego się dowiedziałam i nauczyłam to moje, choć coraz częściej nachodzą mnie myśli, że wiedza szczęścia nie daje. Bez wątpienia na naszych oczach dzieje się historia i przyszło nam żyć w bardzo ciekawych czasach...
***
Tak więc wracam dziś tym wpisem z dalekiej podróży, do uprawiania własnego ogródka - aż się wolterowski Kandyd przypomina ;). A w ogródku lipcowe plony zapowiadają się całkiem całkiem. Dojrzały pierwsze pomidory i nie jest już dla mnie niespodzianką, że te w doniczkach wyglądają i owocują znacznie lepiej, niż te w gruncie. Bób, groszek cukrowy i fasolka szparagowa, choć w niewielkich ilościach, uzupełniły kilka smacznych obiadów i kolacji. Bardzo dobrze zapowiadają się kalarepki, ostre papryczki i ogórki posadzone w małej skrzynce. No i wreszcie doczekałam się cukinii. Maleńkie cukinie (najlepiej takie z których jeszcze nie odpadł kwiat) z grilla są przepyszne. I tylko sałaty diabli mi wzięli. Zrobiły się gorzkie i wybujały w kwiaty. Większości nawet nie zdążyłam spróbować. Na rzodkiewki spuśćmy zasłonę milczenia. Ogólnie rzecz biorąc warzywnik tarasowy (zarówno w dużych, jak i małych skrzynkach) okazuje się bardzo wydajny. Trzeba tylko pamiętać o podlewaniu.
|
Pomidor Maskotka |
|
Pomidor San Marzano |
|
Pomidor Balconi Red |
|
Pomidor Balconi Red |
|
Ogórek sałatkowy Dar w skrzynce |
|
Ogórek sałatkowy Dar |
|
Ogórek sałatkowy Dar |
|
Chilli |
|
Jalapeno |
|
Cukinia w gruncie |
|
Cukinia w donicy na tarasie |
|
Cukinia w donicy na tarasie |
|
Nasturcja Vanilla Ice |
|
Kalarepki jako brunetki, blondynki... |
Efekty eksperymentów z owocami egzotycznymi prezentują się całkiem nieźle jak na warunki, w których je uprawiam, czyli małe doniczki w szklarenkach z Ikei. Cucamelon ma mnóstwo uroczych owoców. Smak mają taki sobie (kwaśno-gorzki ogórek), ale doszłam do wniosku, że fajnie to wyglada jako niebanalne, ozdobne pnącze. Melon ma kilka małych owoców, a do tego regularnie obrywam licznie zawiązujące się nowe. Niestety słabo sobie radzi, bo ma zbyt małą doniczkę. Za późno na przesadzanie, więc nie wiem czy coś z tego będzie. Z kolei pepino, którego nasiona przywiozłam z Włoch, ma jeden spory owoc, a pozostałe, mniejsze, już dawno opadły.
|
Cucamelon |
|
Pepino |
|
Melon Melba |
|
Melon Melba |
Na rabatach tymczasem nastąpiła kolejna zmiana. Szałwie, ostróżki, przetaczniki i hyzop ustąpiły miejsca jeżówkom, pysznogłówkom i floksom. Szałwię muszkatołową zdecydowałam się w końcu usunąć, dzięki czemu wreszcie widać liatry i zostało mi trochę miejsca, żeby dosadzić jeżówkę. Dosadziłam też dwa niskie rozchodniki o ciemnych liściach i różowych kwiatach. W tyle widać posadzone dwa lata temu odętki wirginijskie, ale niewiele już z nich zostało. Powoli zawiązują się pączki na astrach. W tym roku pokusiłam się o cięcie "Chelsea chop" na części floksów i astrów i po tym co zaobserwowałam myślę, że w przyszłym roku zrobię to wcześniej i bardziej odważnie.
|
Szałwia Luna i jeżówki |
|
Jeżówka Butterfly kisses |
|
Jeżówka Butterfly kisses |
|
Jeżówka Coconut lime |
Całość uzupełniają słoneczniki, które same się wysiały (pewnie dzięki ptakom korzystającym z karmnika) i budleja, która mocno ucierpiała tej zimy
i jest trzy razy mniejsza niż w zeszłym roku. Motylom najwyraźniej to nie przeszkadza i nadal licznie nas odwiedzają. Regularnie przylatuje fruczak gołąbek, który najwyraźniej polubił posadzony pod kaliną tytoń ozdobny. Udało mi się spotkać w ogródku pazia królowej, ważkę i różne inne owady, których nie znam. Trzeba się będzie zaopatrzyć w jakąś książkę do oznaczania zwierząt.
|
Tytoń ozdobny |
Cały czas głowię się jak przerobić rabaty od strony ulicy. Przemyślałam już pomysł całkowitego usunięcia trawnika, falistej lub trójkątnej rabaty, asymetrycznych ścieżek, kolistych wysepek trawnika otoczonych kwiatami... Za dużo bym chciała, za mało mam miejsca. Więc na razie zostawiłam tak, jak jest z nadzieją, że kiedyś przyjdzie mi wena i jakiś genialny pomysł. Tymczasem hortensje ogrodowe kwitną tak mizernie, że aż
żal patrzeć (i fotografować), a hortensja bukietowa w donicy zachwyca
coraz bardziej. Mączniak na astrach udało się pokonać, więc za kilka tygodni to one będą grały pierwsze skrzypce.
|
Hortensja bukietowa Bobo |
|
Hortensja bukietowa Bobo |
Całość ratuje jeszcze powojnik, który rozpiął się na róży pnącej. Róża New Dawn i powojnik Krakowiak to naprawdę fajny duet, bo kiedy róża kończy kwitnienie, powojnik dopiero zaczyna, więc dłużej jest kolorowo. A jeśli dobrze pójdzie, za jakiś czas róża zakwitnie jeszcze raz.
|
Powojnik Krakowiak |
Teraz nie pozostało mi już nic innego jak ogarnąć wreszcie zdjęcia z Anglii i spróbować przenieść do mojego ogródka kilka podpatrzonych tam rozwiązań. Nie mówiąc już o tym, że przydałby się kolejny (najlepiej duży) ogród do urządzenia zupełnie od nowa...