Pamiętam czasy, kiedy dni, tygodnie i miesiące zlewały mi się w
jedną całość. W miejskim pejzażu niewiele się zmieniało, kwiecień nie różnił się jakoś szczególnie od maja, a
wrzesień od października. Miałam wrażenie, że czas pędzi jak szalony i przecieka mi przez palce, a ja z niczym nie mogę nadążyć. Przepracowana i przemęczona, szukałam sposobu na to, żeby jakoś ten szalony pęd powstrzymać. W dniu, w którym weszłam do własnego ogrodu, czas zaczął płynąć inaczej.
Wrzesień |
Wrzesień |
Nigdy nie marzyłam o ogrodzie bezobsługowym. Od początku chciałam się w nim zmęczyć i stale mieć coś do roboty, ale wkurzało mnie to, że ciągle popełniam błędy i stale coś trzeba przerabiać, albo przesadzać. Południowa strona, okazała się przez pół roku najbardziej zacienioną częścią ogrodu, zbyt wysokie rośliny sadziłam z przodu i wszystko zasłaniały, lubiące słońce nie kwitły, bo akurat w tym rogu było go za mało, miała być mieszanka niebieskich, a są białe, miały się ładnie komponować, a wzajemnie się podusiły... Chyba najczęściej powtarzanym przeze mnie zdaniem było "Gdybym teraz zakładała ogród, zaplanowałabym go zupełnie inaczej".
Sierpień |
w
Najbardziej doskwierało mi to, że mam za mało miejsca i nie mogę ot tak posadzić tego, na co przyjdzie mi ochota. W każdym miesiącu odkrywałam coś, co akurat było atrakcyjne i wiele z tych znalezisk wracało ze mną do domu. Robiłam dokładnie to, co wielu profesjonalistów próbuje wyplenić u ogrodników amatorów - zestawiałam niewielkie ilości, dużej ilości gatunków, mieszałam je, kombinowałam, przesadzałam z miejsca na miejsce. Ograniczona przestrzeń zmusiła mnie do
intensywnej nauki i bardzo uważnej obserwacji, korygowania błędów i
szukania optymalnych rozwiązań.
Lipiec |
Lipiec |
Dzisiaj to,
że ogród powstawał (i nadal powstaje) stopniowo, bez planu, metodą prób i
błędów, uważam bardziej za zaletę niż wadę całego przedsięwzięcia. Nigdy bym się tyle nie nauczyła i nie dowiedziała, gdyby od początku istniał dobry plan. W efekcie tych niekończących się ogrodniczych eksperymentów powstała przestrzeń, w której cały czas coś się dzieje i niemal codziennie coś się zmienia. Każdego ranka, przed wyjściem do pracy, wychodzę na
chwilę do ogródka, na kilka, czasami kilkanaście minut, które pozwalają wziąć głęboki oddech i złapać właściwą perspektywę. I nie mogę się nadziwić, że za każdym razem, codziennie, bez wyjątku, dostrzegam coś, czego dzień wcześniej nie było, albo wyglądało zupełnie inaczej.
Czerwiec |
![]() |
Czerwiec 2016 |
Nic dwa razy się nie zdarza, a w tym ogrodzie nie ma dwóch takich samych poranków. Nauczyłam się widzieć kwiaty, które kwitną tylko jeden dzień i owady, które wcześniej dla mnie nie istniały. Dostrzegłam zmieniające się wraz z czasem, pogodą i porą dnia kolory. Poznałam setki ogrodniczych sekretów i dowiedziałam się, że są tysiące takich, których pewnie nigdy nie poznam.
Koniec maja |
Połowa maja |
Mam ogromną satysfakcję z tego, że udało mi się zestawić rośliny na rabacie tak, że w każdym miesiącu, a w sumie nawet w
każdym tygodniu, wygląda ona inaczej. Rośliny przenikają się, pojawiają
i znikają, a pszczoły i inne zapylacze od marca do przymrozków mogą coś u mnie znaleźć.
Koniec kwietnia |
Kwiecień |
Kwiecień |
Tak sobie myślę, że to moje ciągle zmieniające się pomieszanie z
poplątaniem jest jakąś cegiełką w batalii o bioróżnorodność i inwestycją w zdrowie ogrodu. Niestraszne mu poskrzypki liliowe, bukszpanowe ćmy i inni przybysze. Jak coś mi zeżre różę, to odwrócę wzrok w stronę ostróżki. Jak mączniak mi zmasakruje pysznogłówkę, to się będę cieszyć floksami, Jak rdza mi zamorduje malwę, to będę mieć liatrę na pocieszenie.
Marzec |
I nawet zimą nie jest źle, o ile tylko nie pospieszę się za bardzo ze sprzątaniem i zostawię przekwitnięte byliny na pastwę mrozu i śniegu. Wtedy czasami naprawdę jest na co popatrzeć i przy okazji trochę małego ogrodowego życia ma się gdzie schować.
Zima :) |
Niedawno dotarło też do mnie, że jest coś, co mojemu mini ogródkowi wychodzi zdecydowanie na plus. Jestem w stanie go ogarnąć. A za cenę tej drobnej
niedogodności, którą jest "chusteczkowy" rozmiar, mogę sobie
robić małe Keukenhof na wiosnę, bo nornice nie mają szans z garażem
podziemnym.
Dziś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś przyszedł, zaprojektował i po prostu wykonał dla mnie ogród, który byłby skończoną całością. Tworzenie go i przekształcanie ciągle na nowo jest jedną z najciekawszych przygód, jakie mi się przydarzyły. Przez pięć lat, ten maleńki kawałek ziemi ciągle się zmieniał, a wraz z nim zmieniłam się ja. I myślę, że tak już nam zostanie.
***
Zmiany, zmiany, zmiany... Od kilku tygodni możecie zobaczyć mój ogród na bieżąco na Instagramie. Znajdziecie tam nie tylko zdjęcia, ale także krótkie filmiki. Szukajcie profilu 'wolniej_tu_i_teraz'.
***
Post został zainspirowany akcją ogłoszoną na Forum Promotorów Ogrodnictwa. FPO jest nową platformą współpracy dla wszystkich, którzy angażują się w promocję ogrodnictwa, zarówno publikując treści w internecie (blogerzy, vlogerzy, administratorzy stron i grup na Facebooku, właściciele instagramowych profili o tematyce ogrodniczej itp. itd.), jak i poprzez działania w lokalnych społecznościach. To jest miejsce dla wszystkich, którym ogrodnictwo leży na sercu.
Zaczynamy od tematu zmienności w ogrodzie. Poniżej będę się z wami dzielić linkami do postów innych uczestników tej akcji:
1. Wera - Miejski ogrodnik
2. Magda - Pracownia w dolinie
3. Iza - Ogród Tamaryszka
4. Andrzej - Zimozielony ogród
5. Leonarda - U Leonardy
Zaczynamy od tematu zmienności w ogrodzie. Poniżej będę się z wami dzielić linkami do postów innych uczestników tej akcji:
1. Wera - Miejski ogrodnik
2. Magda - Pracownia w dolinie
3. Iza - Ogród Tamaryszka
4. Andrzej - Zimozielony ogród
5. Leonarda - U Leonardy