wtorek, 3 czerwca 2014

Limoncello

Dziś wreszcie zmobilizowałam się do tego, aby usiąść przed komputerem wcześniej i nie kończyć pisania o pierwszej w nocy. Znacie już historię trzech sycylijskich cytryn. Były dla mnie na wagę złota i dobrze je wykorzystałam. Skórki stały się podstawą limoncello, a sok zamroziłam w pojemniczkach na kostki lodu (gorąco polecam tą metodę, bo taki sok jest dużo smaczniejszy niż sok z cytryny, która przez kilka dni leży w lodówce). Pestki mam zamiar zasadzić i wyhodować sobie ogromne drzewko cytrynowe pod którym w lecie będę leżeć i wspominać najpiękniejsze podróże. Taaaaaak... pomarzyć zawsze można... 

Zrobienie limoncello okazało się niezwykle łatwe. Inspirowałam się przepisem zawartym na tej stronie.  Strona jest po włosku, ale można sobie poogladać zdjęcia.

Składniki na 2 litry limoncello

8-10 dobrych cytryn (nie mogą być pryskane i musza mieć ładną , zdrową skórkę)
1 litr alkoholu 90% 
600g cukru
1 litr wody
 
Ponieważ cytryny miałam tylko trzy, próbowałam sobie to proporcjonalnie poprzeliczać, ale ostatecznie, jak zawsze, zrobiłam na oko.

Zaczynamy od porządnego umycia i wytarcia cytryn. Następnie obieramy z nich cieniuteńką żółtą warstwę skórki, tak aby nie było na niej białej części. Bardzo wygodnie robi się to obieraczką do ziemniaków. Skórki wrzucamy do sporego naczynia i zalewamy alkoholem. Ja wykorzystałam spirytus 95% i zalałam tak, aby skórki nie wystawały ponad alkohol.






Tak przygotowaną miksturę zakręcamy i odkładamy do ciemnego miejsca. Jeśli wierzyć niektórym włoskim przepisom naczynie powinno być hermetycznie zamknięte. Ja po prostu zakręciłam pokrywkę słoika i zamknęłam go w jednej z kuchennych szafek.

Z dnia na dzień alkohol nabiera coraz bardziej intensywnego koloru, a skórki stają się coraz bledsze. Warto od czasu do czasu potrząsnąć naczyniem. Po tygodniu nasze limoncello jest prawie gotowe. Ma już piękny kolor i zapach.




Oczywiście nie da się tego jeszcze pić, bo stężenie alkoholu jest zabójcze. Rozpuszczamy cukier w wodzie, studzimy, a następnie wlewamy ten syrop do naszej mikstury. Przy zastosowaniu proporcji z oryginalnego przepisu limoncello będzie mieć 37%. 

Oczywiście można zrobić słabszą wersje dodając więcej syropu. Wg. autorki wspomnianego wyżej przepisu, dla kobiet najlepsza jest wersja 29%, która uzyskamy zachowując następujące proporcje:

1 litr alkoholu 90% 
770g cukru
1,3 litra wody

Jeśli alkohol ma 95% trzeba dodać jeszcze  100ml wody i 60 gr cukru.

Można kombinować zależnie od preferencji. Ja dolewałam syropu, dopóki nie uznałam, że jak na mój gust jest ok. Całość odcedzamy i przelewamy do butelek, karafek, czy co tam mamy pod ręką. Skórki przypominają wosk i nie nadają się już do niczego

Gotowe limoncello trzymamy w lodówce. Nie mam pojęcia jak długo jest dobre do spożycia. Im dłużej poczekamy, tym piękniejszy będzie jego kolor, ale jest tak pyszne, że zapewne na długo nie wystarczy.



6 komentarzy:

  1. No to jeszcze jeden tir na same cytrynki. Narobiłaś smaka a szans na zdobycie niepryskanych cytryn raczej chwilowo brak. Rzeczywiście kolor wyszedł jak trzeba . Może kiedys..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszko, jest nadzieja... Okazuje się, że są w Krakowie bio-delikatesy, gdzie można kupić bio-cytryny bio z Włoch. Co prawda 2, albo 3 razy droższe niż normalne, ale chyba i tak bardziej się kalkuluje niż bilet lotniczy :) Jak się kiedyś skusze, to napiszę, czy są grzechu warte.

      Usuń
  2. Tylko czy te bio cytryny nie są i tak smarowane woskiem jakimś naturalnym czy "cóś"? I czy odpowiednio aromatyczne będą? W życiu nie piłam limoncello ale nieodmiennie kojarzy mi się z filmem "Pod słońcem Toskanii" :) Serce samo mi się rwie. Może kiedyś... Tak czy inaczej - wygląda rewelacyjnie i okropnie zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zawsze się zastanawiam na ile te wszystkie eko i bio są tym, za co się podają , a na ile to po prostu sposób na wyciągnięcie trochę więcej z kieszeni konsumenta. A limoncello to samo słońce :)

      Usuń
    2. Hej, dziewczyny! Tak sobie podglądam bloga, i napiszę, że w Lidlu są cytryny w dziale z bio-ważywami/owocami. Napisane, że bio-cytryny niewoskowane. Nie wiem, na ile tam faktycznie bio, ale może jednak nie woskowane, jak się pisze.
      Pozdrawiam, Aga!

      Usuń
    3. Co prawda Lidla w mich okolicach brak, ale ogromne dzięki za wskazówkę. Jak gdzieś na niego trafię, to na pewno zajrzę.

      Usuń