wtorek, 3 marca 2015

Między zimą a wiosną

Wiosna zbliża się wielkimi krokami i rozsądek nakazywałby zakasać rękawy i wziąć się do ogródkowej roboty. Tymczasem nasionka (których kolekcja stale rośnie, choć już od dawna wiadomo, że miejsca na to wszystko brak) grzecznie czekają odłożone w koszyczku, ogródek żyje własnym życiem, a nas znowu nosi. Tym razem padło na Wiedeń. Nosiliśmy się z tą myślą od kilku lat i w międzyczasie szczęśliwie wybudowała się autostrada, dzięki której do Austrii zrobiło się jakby bliżej. Postanowiliśmy więc pojechać do Wiednia "na kawę". Z Krakowa do Wiednia można teraz dojechać samochodem w 5 godzin, wystarczy więc wyjechać w piątek popołudniu i wrócić w niedziele wieczór, aby "kawa" rozciągnęła się na cały weekend. Luby pewnie za jakiś czas napisze na blogu relację z tej wyprawy. A tymczasem zobaczcie kilka migawek na zachętę. 


To, co rzuca sie w oczy na każdym kroku to monumentalne pamiątki minionej wielkości






Mnie oczywiście najbardziej ciągnęło do miejskich parków, bo założyłam, że wiosna pewnie już tam zawitała. Ale to jednak jeszcze nie ten czas...




Za kilka tygodni będzie pięknie

Z daleka wydawało się, że to jakaś dziwaczna sztuka nowoczesna

Z bliska okazało się, że to zimowe kubraczki róż


I to jakich róż. Każda z nich ma swoją historię, tabliczkę, dedykacje, imię...

Wiosna dała się w końcu wyśledzić



Wiedeń zawsze kojarzył mi się z kawą, ale za kawiarnią, która jakoś wpisałaby się w nasze wyobrażenia trochę musieliśmy się nachodzić. Ostatecznie i tak trafiliśmy do lokalu prowadzonego przez Włochów.


Gdzie się podziały... tamte spotkania przy kawie? Przeniosły się do sieci.

Magiczny, kolorowy Prater

Otwarty również w nocy


Wiosna w drodze, ale zimowa pora ma jednak w Wiedniu jedną zasadniczą zaletę: bajeczne, ogromne lodowisko przed Ratuszem.





Porządek musi być





Nie od dziś wiadomo, że podróże kształcą. W wiedeńskim muzeum historii sztuki wyczytałam, że Pieter Bruegel jako pierwszy w Europie zaczał malować zimowe pejzaże. Jak się tak dobrze zastanowić, to faktycznie wychodzi na to, że wcześniej malarze właściwie nie zauważali istnienia tej pory roku. 





***


Ale skoro już o wiośnie mowa...


Niespodzianka z zeszłego piątku

Dziś poprószyło śniegiem, ale krokusów przybywa z dnia na dzień

16 komentarzy:

  1. W Wiedniu byłam 20 lat temu! :)) Chyba troszkę się przez ten czas zmieniło. ;) Ale myślę o tym miejscu od pewnego czasu, i może w tym roku uda się pojechać? Zachęciłaś!
    U nas też dziś sypnęło, ale mokrym sniegiem, więc ładnie nie jest.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniło się pewnie sporo, ale i tak miasto wygląda jakby cesarza pamiętało. Na krótki wypad jak najbardziej. U nas pogoda typowo w stylu w marcu jak w garncu, codziennie co innego, ale słonko się przebija, wiec i w tym roku wiosna na pewno nas nie ominie ;)

      Usuń
  2. Kawa w Wiedniu to super pomysł. Ja już dawno odkryłam ,że bliżej mamy do Wiednia i Pragi niż do Warszawy . Autostrady to fajna rzecz i cieszę się,że zrobili ten kawałek jedynki w Polsce i ten kawałek przed Wiedniem ale i tak najbardziej podoba mi się na tym szlaku , fragment bezautostradowy od Mikulowa , poprzez te cudne minimieścinki winnicowe. Tam zatrzymać się na kawę albo i na dłużej naprawdę warto. A Wiedeń bardzo szykowny. Brakuje mi tam średniowiecznej części miasta. Mam wrażenie ,że kiedyś wszystko wyburzono i postawiona nowe z wielkim rozmachem. Robi wrażenie ale brakuje mi przytulności takiej jak choćby w naszym prowincjonalnym Krakowie. Lodowisko za to mogliby odgapić i Prater. Tego rzeczywiście brakuje.Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tą okolicę która ci się najbardziej podoba w obie strony mijaliśmy już po ciemku, więc nie miałam okazji docenić jej uroków. Ale zauważyłam po drodze jakieś spore jezioro i jest takie wrażenie jakby droga biegła jego środkiem. Chciałabym je kiedyś zobaczyć w świetle dnia. Mnie też zabrakło części średniowiecznej. Może właśnie dlatego nie poczułam szczególnej więzi emocjonalnej z tym miastem. Ta monumentalność robi wrażenie, ale nie jest tym, w czym mogę się zakochać. A co do odgapienia lodowiska jestem jak najbardziej za. Ale byłaby frajda.

      Usuń
    2. Aga, to słynne Morawy. Piękny kraj. Trochę krajobrazowo przypomina mi naszą Jurę tylko z winnicami. To jezioro rzeczywiście znajduje się między Brnem a Mikulowem i pewnie ono stanowi największy problem w wybudowaniu tam autostrady. Powstało przy pomocy człowieka i zalało wsie . Jest wysepka pośrodku jeziora z zachowanym kościołem bo stał na górce. Warto w dzień i warto specjalnie się tam wybrać.

      Usuń
    3. No popatrz, nawet nie wiedziałam, jakie cuda mijam. Coś mi się wydaje, że Morawy znajda się na naszej liście opcji weekendowych. Jezioro wyglądało właśnie na sztuczne, bo to nieprawdopodobne, żeby droga tak się dokładnie przez jego środek układała.

      Usuń
  3. Jakie lodowisko! I ten tor "spacerowy" na łyżwach! Ja też chcę takie :( Ale skoro już z kawy wróciliście, to czas się za ogródek brać ;) Jakieś ciekawe nasionka w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zobaczyłam to lodowisko, to myślałam, że śnię. warto tam pojechać, choćby tylko po to, żeby zobaczyć ta jedna atrakcję.
      Ogródek, ach ogródek... Słonka niewiele, to i ja jakoś mam za mało energii i tak odciągam to sadzenie . A trochę ciekawych roślinek w tym roku planuję. Znalazłam cebulki cudeńka o nazwie babiana. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale wygląda dokładnie tak, jak lubię. Bardzo jestem ciekawa dziwaczka od bZuzi i różowych nagietków, których nasiona przywiozłam od Kasi. Będzie jeszcze trochę ciekawostek z wymiany i generalnie rzecz biorąc w tym roku ciąg dalszy eksperymentów. Mam nadzieję, że będzie o czym pisać :)

      Usuń
    2. Różowe nagietki?? Ooooooo to ja mam nadzieję zbierzesz nasionka w tym roku i na przyszły sezon się podzielisz? ;) Babianę musiałam wygooglać i rzeczywiście fajna roślinka - też takie lubię :) Mam nadzieję, że słonko już do Was też zawita i odzyskasz swój wigor ;)
      A to lodowisko to wbiję sobie do głowy i mam nadzieję uda nam się kiedyś tam wybrać :D

      Usuń
    3. Te nagietki to zdobyły moje serce i mam nadzieję, że się dorobię nasionek. Wtedy będziesz pierwsza na liście :)

      Usuń
  4. Widać, że wycieczka się udała :))) takie spontaniczne wyjazdy są najlepsze. Wiedeń pięknie prezentuje się na Twoich fotkach:) A nasionka zdążą jeszcze wykiełkować...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, spontaniczne wyprawy mają sporo zalet i pozwalają nieźle się zresetować. Nie ma co przyśpieszać, co ma rosnąć da sobie radę, nawet przy drobnych zaniedbaniach i opóźnieniach. Pozdrowionka.

      Usuń
  5. Wiedeń, choć byłam tam parę razy, kojarzy mi się z ostatnim (o czym dowiedzieliśmy się niewiele później:) - romantycznym wypadem "we dwoje":) Na Twoich zdjęciach taki piękny jak pamiętam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne wspomnienie. Wierze, że takiej sekwencji zdarzeń, nie sposób o tym miejscu zapomnieć :) Pozdrowienia

      Usuń
  6. Fajne są takie wypady! W Wiedniu To lodowisko przed Ratuszem jest czadowe, szczególnie wieczorkiem :)
    Moje siewki już na parapetach, nawet anemony które dostałam od Ciebie, zaczęły wschodzić :)))
    Krokusy w żółci są prześliczne. Zauważyłam, że coraz bardziej podobają mi się żółte kwiaty...
    Buziaki ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ten czas szybko leci. Już prawie zapomniałam o wypadzie do Wiednia, ale lodowisko polecam wszystkim Zuziom :)
      Ja dopiero w ten weekend się zmobilizowałam do siania, więc na razie czekam... Musiałam się mocno ograniczyć, bo parapety mam wąziutkie i prawie nic się na nich nie mieści. Żółty póki co jest dla mnie kolorem zarezerwowanym dla Wielkanocy i wczesnowiosennych kwiatów. Ale nigdy nie wiadomo, czy za kilka lat mi się nie odmieni. W końcu nie ma to jak trochę słonecznej pozytywnej energii. Moc serdeczności :)

      Usuń