niedziela, 12 lipca 2015

Home sweet home

Wróciłam... Wróciłam z podróży i wróciłam na bloga. Tym razem wyjątkowo wybraliśmy się na wakacje w środku lata. Nadal uważam, że nie jest to dobry termin i wakacje najlepsze są wiosną lub jesienią, ale w tym roku nie udało się wyjechać ani w marcu, ani w maju jak planowaliśmy. A ponieważ minęło już trzynaście miesięcy bez urlopu dłuższego niż dwa dni, doczłapaliśmy do tych wakacji resztkami sił. Kiedyś trzeba odpocząć, nabrać dystansu, zmienić perspektywę, dowiedzieć się trochę więcej o sobie i otaczającym nas świecie. A do tego najlepsza jest podróż... Włóczyliśmy się więc z Lubym przez trzy tygodnie po Andaluzji. Na razie jeszcze nie udało nam się wszystkiego rozpakować, ani też przejrzeć półtora tysiąca zdjęć, które miały uwiecznić bogactwo wrażeń, smaków, kolorów, tradycji i skrawków codziennego życia mieszkańców tego pięknego regionu Hiszpanii. Na opowieść o tej podróży trzeba więc będzie chwilkę poczekać.  

Na razie więc przekornie zostawiam was z kilkoma migawkami z tego, co po powrocie zastałam w ogrodzie. Chyba jeszcze nigdy w czasie wakacji nie tęskniłam tak bardzo za domem, a jeszcze bardziej za ogródkiem. Sucha, spalona słońcem Andaluzja uświadomiła mi jakim bogactwem kwiatów, warzyw i owoców możemy się cieszyć w Polsce. Ciągle narzekamy na pogodę i klimat, a naprawdę nie mamy na co narzekać. Ogródkiem pod moją nieobecność opiekowała się pani Zosia i ciągle nie wiem, jak jej się za to odwdzięczę. Myślałam, że po upałach i nawałnicach, które przeszły nad Krakowem zastanę armagedon, a tu wszystko ocalało, jest kolorowo, pachnąco i bzycząco. I pani Zosia zadbała nawet o to, by przekwitłe kwiaty nie szpeciły róży pnącej. Wiem, że pisałam o tym wiele razy, ale bede powtarzać bez końca: mam najlepsze sąsiadki pod słońcem!

Udało mi się uzyskać niebieski kolor dwóch hortensji. Hurra!





Nie dość, że w zimie zrobiłam eksperyment i jej nie okryłam, to jeszcze rośnie w miejscu, gdzie przez pół dnia dociera do niej za dużo słońca. Na jesień będzie przeprowadzka.
 
Róża co prawda przekwitła, ale powojnik Krakowiak dzielnie zajął należne mu miejsce. Bardzo mnie zaskoczył, bo moje powojniki w skrzyniach zupełnie się zmarnowały. U wszystkich po kolei sąsiadów w tym roku też sobie nie radzą.




Sto pięćdziesiąta próba sfotografowania ruchliwego, bzyczącego towarzystwa









Budleja ma już 2,5 m wysokości i jej zapach czuć naprawdę daleko. Na szczęście nie dała się nawałnicy.



A tutaj jeszcze kilka zdjęć sprzed trzech tygodni. Zrobiłam je przed samym wyjazdem. Dziś uwiecznione tu piękności straciły sporo ze swojej urody.











Na koniec rzut oka na warzywnik. Pisałam już, że w tym roku nie jestem nim zachwycona, więc będziemy myśleć o pewnych zmianach. Na zdjęciach jest oczywiście to, co się udało. Warzyw niewiele, ale za to kwiaty dają radę.
 
Groszki trzy tygodnie temu. Dziś już nie ma po nich śladu.


Dynia Marina di Chioggia trzy tygodnie temu. Nie nastawiam się na plony, ale kwiaty mile widziane.





Okazało się, że maczki od bZuzi jednak wykiełkowały i nawet kwitły kiedy mnie nie było. Udało mi się zdążyć zobaczyć ostatni z nich.





 

Nastawiłam się na małe, doniczkowe pomidorki koktajlowe. Po powrocie zastałam w skrzynce metrowe krzaczory.











I jeszcze kolejny gość, który ostatnio nas odwiedza razem z kolegami. Czy ktoś wie co to za jeden?


12 komentarzy:

  1. Cudny masz ogródeczek, naprawdę zawsze się nim zachwycam. :)
    A kochane sąsiadki to skarb - przy tej sucho-deszczowej pogodzie masz pięknie zadbany ogród widać, że sąsiadka opiekowała się nim z miłością.
    Czekam na opowieści wakacyjne - rozłóż na kilka postów, bo po pierwszym będę czuła niedosyt! :))
    Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzę sobie właśnie i patrzę na to zielone dobro spowite letnim deszczykiem. Wszystko jest jeszcze bardziej intensywnie kolorowe i żyje własnym życiem. Gdyby nie sąsiadki, pewnie połowy roślin już by w ogródku nie było.
      Opowieści wakacyjne będą się pojawiać w odcinkach na blogu podróżniczym Lubego (http://panhirsch.blogspot.com/), a u mnie głównie roślinno-kwiatowe wątki tej podróży. Uściski.

      Usuń
    2. To będę zaglądać do Lubego ;))

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że wszystko tak pięknie przetrwało u Ciebie - masz skarb a nie sąsiadkę :) Piękne kwiaty i sama nie wiem co mnie zachwyca najbardziej! A na warzywnik nie narzekaj, bo widzę, że wybór całkiem niezły masz :) Mam nadzieję, że Twój Luby nie będzie zbyt długo się ociągał z pisaniem. I przypomnij mu o zdjęciach pyszności (jeśli jakieś były) specjalnie dla mnie :D A Twój ptaszek trochę do słowika podobny, ale nie dam się za to pociąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wszystkie pyszności zostały tym razem bardzo starannie obfotografowane - w dużej mierze z myślą o tobie :) Co do ociągania, do tej pory nie udało nam się nawet jeszcze obejrzeć zdjęć... Ale gonię go, gonię...
      A w ogródku jest teraz bajecznie, budleja pachnie mocniej niż kiedykolwiek, dookoła latają roje motyli, lawenda cała bzyczy trzmielami... To jest szczęście.
      A co do ptasiego gościa, jak sprawdziłam w atlasie ptaków, to słowik wydawał się najbardziej podobny. Ale czy to możliwe, żeby codziennie wieczorem przylatywał do mnie słowik, a czasem nawet dwa? No i raczej świergota niż śpiewa.

      Usuń
    2. Mnie odwiedza jeden w pracy. Znajdź na Youtubie śpiew słowika (jak tak ustaliłam, że mój to rzeczywiście on) i zobaczysz czy podobnie. Na dodatek mój, jak miałam tego wirtualnego włączonego dość głośno, to zaczął z nim konkurować na śpiew ;)

      Usuń
    3. Aha! No i bardzo się cieszę, że zdjęcia pyszności są. Ja straszny żarłok jestem ;)

      Usuń
    4. Dobry pomysł ze sprawdzaniem na YT. Kiedy siedzi na moim ogrodzeniu, to tak nie śpiewa, ale za to takie właśnie dźwięki dochodziły czasami z pobliskich drzew.

      Usuń
  3. Witam! Poprzez blog Maszki (a do niego z toskanskiego blogu Małgosi) trafiłam TU :)
    Jestem pod wielkim wrazeniem ogrodka! Poki co się rozgladam, ale pozwolę sobie z czasem pozadawać pytań.... Pozdrawiam serdecznie!
    czekolada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Cię gościć. Zapraszam serdecznie i mam nadzieje, że będziemy mieć okazje "porozmawiać" za pośrednictwem komentarzy. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Glad you break was exciting and you were beautiful place. Also I look forward to impressions and pictures of the places to which you were in Andalusia.You got a really great neighbor and believe it with great pleasure cared for your wonderful garden!
    And I am very glad of butterfly bush and also a magical aroma of echinacea. The bird looks like a nightingale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Now I am more than sure that this is a nightingale. Actually there is a couple of them, coming every day to my little garden. My cat is amazed seeing two birds coming so close and doesn't even try to hunt them. She is jus observing... It's really hot here so all the aromas are mixing in the air and it still fill a little bit like on holidays. Butterfly bush is a miracle, so full of life. There are so many butterflies that irt seems to be moving all the time. i just love it.

      Usuń