Czerwiec przemknął jak błyskawica. Może dlatego, że niemal codziennie zmienia się widok za oknem. Nie moge się napatrzeć i najchętniej nie wychodziłabym z ogródka. Ogrodnicza zasada, żeby sadzić niewiele roślin, za to w dużych grupach, aby tworzyły efektowne plamy nie ma u mnie szansy na powodzenie. Gdybym miała wielki ogród - bardzo chętnie, ale przy takim rozwiązaniu w małym ogródku umarłabym z nudów. W moim ogródku cały czas coś musi się dziać.
Pisałam, że zabrakło w tym roku spektaklu naparstnic, a tymczasem pojawiło się godne zastępstwo. Cały zeszły rok i całą tegoroczną wiosnę walczyłam z rdzą malwy i byłam już bardzo bliska wyrwania tych niewdzięcznych badyli... Kolejny raz przekonałam się jednak, że ogrodnictwo to przede wszystkim cierpliwość. I podoba mi się teraz pomysł dwuletniegoi cyklu - raz naparstnice, raz malwy.
Odpuściłam też szałwii muszkatołowej. Co prawda nadal jestem nią rozczarowana, codzienie mam ochotę ją wyrwać i zastąpić czymś innym, ale co ja na to poradzę, że pszczoły tak ją lubią. I teraz mam dylemat, bo wyczytałam że powtarza kwitnienie. Usunąć czy nie usuwać, oto jest pytanie?
Po tym jak podpatrzyłam u bZuzi zasuszone czosnki pozostawione jesienią w ogródku, nabrałam ochoty na podobną ozdobę. Ale chyba nic z tego nie bedzie, bo od czasu do czasu silnie wieje, czosnki wyginają się i wyłamują.
Zaskoczyły mnie ostatanio czosnki od Ankhi. Takie to było małe niby nic, a tu coś się zaczyna dziać. Forma urocza i kolorek bardzo przyjemny. Ciekawa jestem, jak to się dalej rozwinie.
Mój czerwiec jest w tym roku bardzo niebieski. Po przekwitnięciu szałwii omszonej, rabatę zdominowały ostróżki, przetaczniki i przetacznikowce.
Dla kontrastu trochę różu na pysznogłówkach i tawułkach oraz upolowana w szkołce driakiew, której koloru nie potrafię nazwać (burgundowy?).
Niezbyt ciekawie przedstawiają się rabaty po drugiej stronie (od ulicy). Wszędzie pełno liści po narcyzach, które i tak nie zakwitły. Hortensje jednak przemarzły i mają bardzo mało pączków, więc nie będzie w tym roku hortensjowej chmurki. Co ciekawe świetnie zachowała się hortensja, która zimowała w doniczce, ale ta kwitnie na tegorocznych pędach. Chyba poszukam jeszcze jakiejś mniej wrażliwej hortensji, żeby ratować kompozycję na wypadek zimowych strat.
Astry zaatakował mączniak i wygladaja naprawdę ponuro. Nie znam ekologicznego sposobu na niego, więc walczę topsinem.
Całość ratują hosty, ale posadzone są dość przypadkowo, więc efekt jest nijaki. Krótko mówiąc bedą przeróbki, ale jeszcze nie jestem pewna jak miałoby to wygladać.
Na pocieszenie mam uroczy złocień maruna i różę pnącą, która w tym roku znowu kwitnie jak należy. I pachnie :)
Truskawki już się kończą, ale w tym roku było ich tyle, że udało
mi się nawet zrobić dwa słoiczki dżemu i trochę rozdać sąsiadom. Nie moge wyjść z podziwu nad wydajnością truskawkowej grządki. Niczym ich nie pryskałam, ani nie nawoziłam. A kiedy na jesień i wiosną liście złapały jakiegoś grzyba, oberwałam je do zera i poczekałam aż odrosną. No i odrosły :) Niedługo będę robić sadzonki i rozdawać. Dla ciekawskich moja odmiana nazywa się Senga Sengana i gdzieś wyczytałam, że ta właśnie truskawka jest jedną z odmian hodowanych jako truskawka kaszubska.
Powolutku pojawiają się kolejne plony. Zmiany najszybciej widać na pomidorach. I tutaj jak zwykle te, które posadziłam w skrzynkach rosną znacznie lepiej niż te posadzone w gruncie.
Wreszcie, po kilku latach porażek doczekałam się plonujących cukinii. Najbardziej udała się ta posadzona w nowym warzywniku tarasowym (pewnie dlatego, że ma świeżutką, żyzną ziemię), ale na podniesionych rabatach małe cukinie też się pojawiły. Smak własnej, młodziutkiej cukinii z grilla... mniam!
Cukinia w warzywniku na tarasie |
Postanowiłam też trochę poeksperymentować z egzotycznymi owocami i wypróbować nasiona, które przywiozłam w zeszłym roku z Włoch. Cucamelon wydał już pierwsze owoce, a ja ciągle nie wiem po czym rozpoznać, że są już dojrzałe. Melon i pepino mają na razie małe, zielone "obietnice owoców". Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Cucamelon czyli ogórek meksykański |
Bób ogarnął się po inwazji mszyc i coś niecoś będzie można zjeść. Co ciekawe ten, który wysadzałam z rozsady został zjedzony niemal doszczętnie, ten siany bezpośrednio do gruntu ma się świetnie. Nie wiem, czy to przypadek czy nie, ale w przyszłym roku bobowej rozsady chyba nie będzie.
Bób siany bezpośrednio do gruntu |
Bób z rozsady doszczętnie zjedzony przez mszyce |
Wydaje mi się, że nie jest to zbyt dobry rok dla groszków. W zeszłym roku plony były imponujące, teraz są znacznie skromniejsze. A groszek ozdobny prawie w ogóle nie chce mi kwitnąć.
Reszta warzywnika jest ok, choć wszystko jest dość małe, bo zbyt gęsto posadzone. Mam nadzieję, że kiedy stopniowo będę usuwać pierwsze plony, reszta zdąży trochę nadrobić. A jeśli nie, to będziemy jeść miniaturki.
A na koniec muszę się z wami podzielić wielką-małą radością. Są drzewa, są i ptaki. Mamy małego ptasiego przyjaciela. Odwiedza nas regularnie, jest bardzo odważny i pozwala sobie robić zdjęcia. Szkoda tylko, że nie jest w stanie uporać sie z chrabąszczową inwazją, która od tygodnia psuje nam wieczory.
Czy ktoś wie co to za jeden? Słuchając jego treli myślałam, że to słowik, ale teraz wydaje mi się, że może raczej kopciuszek. W każdym razie, jest życie na betonowej, miejskiej pustyni.
No pięknie to życie Ci kwitnie! ;-) Twój ogród jest przebogaty i taki urozmaicony. Uwielbiam go oglądać. Ma swoją aurę emanującą Twoją do niego miłością.
OdpowiedzUsuńPtaszek cudny, może to i kopciuszek?
Całuski
No powiem ci, że tworzenie ogrodu na takiej betonowej pustyni daje naprawdę sporo satysfakcji. I lubię sobie tak czasem przed okno zobaczyć jak nieznajomi ludzie zatrzymują się, przystają na chwilę...
UsuńRyzykuje pisanie trzeci raz, az jestem ciekawa czy tez zniknie?
OdpowiedzUsuńczekolada
Czyżby znikło?
UsuńWow ależ pięknie, nic tylko podziwiać...
OdpowiedzUsuńZdjęcia również są piękne :-)
Pozdrawiam :-)
Twój ogródek jest świetną inspiracją...
Dziękuję. Ciesze się, że zdjęcia choć trochę są w stanie to oddać.
UsuńAga, ale u Ciebie pięknie! Malwy przecudne. Z nasturcji od Ciebie kwitnie mi jedna, a reszta szaleje liściowio. I mówiłam Ci, że te czosneczki są urocze, a im ich więcej tym fajniejszy efekt. Ale nie, Ty musiałaś się bronić "Tylko kilka. Tylko kilka." :P
OdpowiedzUsuńI jakim cudem wyhodowałaś pepino? U mnie drugi rok z rzędu porażka totalna, więc olewam temat. Rok rzeczywiście nie jest groszkowy, bo u mnie też słabiutko. Ale dobrze, że jest taka zmienność latami, bo byłoby nudno ;)
Ściskam moooocno. W przyszłym roku wbijam do Ciebie na jakiś weekend w czerwcu :P
A mnie się coś kojarzy, że mieliście jeszcze w tym roku w sierpniu się wybrać. Wiesz, że moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte :)
UsuńZa chwilę rozkwitną też białe malwy. Pamiętam, że od ciebie dostałam nasionka kremowych, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek sadziła białe... Ot zagadka. U mnie nasturcje w tym roku bardzo słabe. jednego kwiatka widziałam, listków tez niewiele. Mama nadzieję, że się ogarną, bo miałam na nie w tym roku ochotę.
Co do czosnków, ok. Teraz mama nadzieję, że wkrótce będę mieć ich więcej. A czy one zawsze tak późno kwitną? To by było nawet pożądane.
Pepino wsadziła i nie zrażałam się jak było liche. No i cały cza trzymam je w szklarence. Chyba lubi dużo ciepła.
Ale przyszłoroczny czerwiec nie wyklucza tegorocznego sierpnia przecież :D
UsuńTe czosnki owszem, dość późno kwitną. U mnie w ogrodzie zawsze jako ostatni.
Moje pepino też w cieple siedzi, ale jest mini :/ Nie to nie, mam foch na niego :P
No to wspaniale. Juz się nie mogę doczekać. Pomyślimy razem co na miejsce po trawniku ;)
UsuńNiestety nie znam się na ptakach. Piękne maleństwo. Twój ogród raduje serce, a pewnie na żywo zachwyca przechodniów. Jest niesamowity i taki różnorodny. Miks barw bardzo mi się podoba. Zdjęcia robisz rewelacyjne. Pozdrawiam, miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuńStawiam zdecydowanie na kopciuszka. Uroczy jest.
UsuńPrzechodnie faktycznie są mocno zainteresowani. Jak już napisałam pod jednym z lubię sobie czasem zobaczyć przed okno jak nieznajomi ludzie zatrzymują się koło ogródka i patrzą... Pozdrawiam.
niesamowita wyspa kolorów na tym, było nie było, blokowisku. szkoda (patrząc na zdjęcia), ze sąsiedzi nie biorą przykładu.
OdpowiedzUsuńjest sympatyczna seria BBC o mini warzywniku, The Edible Garden, na niewielkiej powierzchni całkiem pokaźne zbiory. jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, bogate podłoże, dobre sąsiedztwo i można wykarmić rodzinę przez sezon.
strona o ptakach http://www.glosy-ptakow.pl/
Senga Sengana - naprawdę ? czy byłaby szansa na zapisanie się na sadzonkę, chętnie zapłacę. wprawdzie mieszkam za granica ale mogłabym przechować u znajomej ogrodniczki Małgosi,z Wro, podobno się poznałyście w Poznaniu.
Ogromnie ci dziękuję za cenne podpowiedzi. Na pewno się z tą serią BBC zaprzyjaźnię, bo na razie jestem w fazie warzywnikowych eksperymentów i większość roślin nie daje mi jednak takich plonów jak truskawki :)
UsuńZ największa przyjemnością podzielę się sadzonkami. I nie ma mowy o żadnych zapłatach, bo one po prostu są i zdecydowanie wolę je oddać w dobre ręce niż wyrzucać. Więc chętnie wyślę do Gosi (masz na myśli Megi?), podeślij mi tylko adres na maila aga.felice@gmail.com. A gdyby była na wystawie Zieleń to Zycie to nawet mogę przekazać sadzonki do rak własnych, bo myślę, że wtedy już będą.
tak, Megi z Moherii :) już wie o truskawkach i chętnie je zaadoptuje a potem się ze mną podzieli. adres ten sam co na stronie firmy, ledum.pl :) kaszubskich truskawek bardzo mi brakuje, to jest ten czas w roku gdy nie mogę przyjechać do Polski, ciągle jeszcze. bardzo dziękuję :D
UsuńNo to załatwione tj. obiecane :) Pozostaje tylko czekać aż się truskawkowe odrosty pojawią i ukorzenią
Usuńtak to jest gdy ktoś szybciej pisze niż myśli. najpierw napisałam hurrra komentarz a potem ruszyłam weryfikować wiedze. no i jest tak, senga sengana to odmiana wprowadzona w latach 50tych, która wyparła tzw. "murzynki" odmianę, która jest już chyba nie do zdobycia. ciemne, nieduże, jędrne owoce, idealna na przetwory zwłaszcza konfitury. reagując z takim entuzjazmem myślałam właśnie o "murzynkach". tzn. nic się nie zmienia, chętnie zaopiekuje się sadzonkami tylko, ze entuzjazm będzie mniejszy. wprawdzie Senga Sengana to jedna z odmian, które uprawia się na Kaszubach ale to tamtejsze warunki czynią, ze truskawki z tych terenów (moich rodzinnych) są takie smaczne.
UsuńNo duże to one na pewno nie są, przynajmniej nie u mnie ;) Ale za to bardzo słodkie i super z nich dżem wyszedł, bo się nie rozleciały.
UsuńNie wiem od czego zacząć :)
OdpowiedzUsuńWymiana naparstnic na malwy, a potem zmiana - to rewelacyjny pomysł w małym ogródku! Musisz tylko podać jak zwalczyłaś rdzę na malwach. U mnie jest co roku i tak razem jakoś sobie żyjemy ;)
Nie wiem gdzie Ty u mnie wypatrzyłaś stojące do jesieni czosnki, bo zaraz po przekwitnięciu staram się je ścinać. No chyba, że zasuszone gdzieś w kompozycjach potem się poniewierają, to to tak :)))
Nasionka szałwii muszkatołowej mam z wymiany i też tylko dwie a'la różowe, reszta taka nijaka biaława. W moim przypadku to pewnie pozbieram je w gromadkę i sieknę razem w jakiś kącik, bo oryginalnie pachną.
Drakiew obłędna! Czy to bylina?
Ptaszka nie znam, ale pozował uroczo :)
Hmmm, czyi coś mi się pochrzaniło z tymi czosnkami? Może faktycznie to było w kompozycjach...
UsuńRdzę zwalczam topsinem. I to jest akt desperacji, bo jej nasilenie było tak intensywne, że prawie nic z roślin nie zostawało. Ale popryskałam wczesną wiosną, jak jeszcze niewiele owadów było, teraz już zostawiam tak jak jest i tylko obrywam te zaatakowane liście. Bo rdza ciągle jest i chyba już tak zostanie.
U mnie z szałwią dokładnie tak samo. Ze dwie coś bladziutko różowo-fioletowego, a reszta to dzikie białe krzaczory. Myślę, że to fajny wypełniacz do dużego ogrodu, ale do małego się nie nadaje. Za dużo miejsca zajmuje w pierwszym roku zanim zakwitnie, a w drugim roku jest po prostu za wielka.
Co do driakwi nie mama pojęcia - spróbuje zebrać nasionka i zobaczymy za rok.
Ptaszek - jeżeli ma pod spodem pomarańczowy ogonek to na pewno kopciszek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Dokładnie tak jest. Czyi kopciuszek :) Dzięki.
UsuńA może ten cucamelon pachnie podobnie do melona, jak jest dojrzały? Ciekawe... Bób też kiedyś próbowałam z rozsad, ale ten z siewu bezpośredniego jest zdecydowanie silniejszy. U mnie w tym roku groszek zielony zdecydowanie mniej robaczywy był, ale martwię się o cebule, bo coś kiepsko to widzę.
OdpowiedzUsuńPóki co cucamelon w ogóle nie pachnie. No zobaczę... Czyli z bobem faktycznie nie ma co roboty sobie dodawać. Dobrze wiedzieć. Groszki jeszcze chwilkę...
UsuńKopciuszki, zwane u nas "kopciuchami" są niezwykle przyjazne. Aga, Ty myślisz o przeróbkach? Ciebie i Twój ogród powinno się pokazywać w telewizji, żeby naród zobaczył, jakie cuda można stworzyć na spłachetku ziemi w centrum wielkiego miasta! Nie przerabiaj wielce, tylko dopieszczaj.
OdpowiedzUsuńDopieszczam codziennie :) ale też uczę się przy okazji i z czasem pewne nowe pomysły i rozwiązania aż się proszą o wprowadzenie. Co do tv... też tak myślę ;) tzn. że naród trzeba w tej materii edukować. Nie zapeszajmy, ale może i ten kanał uda mi się wykorzystać.
UsuńU mnie tez w tym roku marny plon groszku cukrowego. A z bobem jest tak, ze jak wysieje sie go wczesnie do gruntu, to wtedy jest bardziej odporny na mszyce.
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź. Nie mam już wątpliwości co zrobię z bobem w przyszłym sezonie :) Pozdrawiam
UsuńMalwy... udawały mi się tylko w miejskim ogródku tutaj nie chcą :/
OdpowiedzUsuń