poniedziałek, 10 lutego 2014

Przepis na gruszkę miłosną


Niektórzy myślą już gorączkowo o Walentynkach, a w sklepach aż roi się od serduszek i kiczowatych pomysłów na prezenty. Nie przepadam za tym świętem, ale podejrzewam, że dla wielu osób jest ono ważne i wyczekiwane. Nieco więc przekornie będzie dziś o warzywie, które bywa nazywane gruszką miłosną, a znane jest też jako psianka podłużna, jajko krzewiaste i oberżyna. Mowa o poczciwym bakłażanie. Swoją drogą zaskakujące jest bogactwo i różnorodność jego "imion".

To kolejny składnik mojej kuchni, do którego musiałam długo się przekonywać. Pierwszy raz jadłam go w Grecji pod postacią musaki, której nie wspominam zbyt dobrze. Drugim podejściem była tzw. parmigiana, czyli zapiekanka, która na pewno miała w składzie bakłażany i jakiś ser, ale Włoszka, która ją przygotowała nie należała do tych cudownych, mitycznych kucharek z Półwyspu Apenińskiego, których dania wspomina się przez wiele lat. 

Dziś melanzane alla parmigiana to jedno z moich ulubionych dań (i tu ukłony i podziękowania za inspiracje oraz wspólne gotowanie dla Ani O). Choć powinnam może raczej mówić o wariacjach na temat, bo za każdym razem przygotowuję nieco inną wersję. Nie będzie więc klasycznego przepisu, a jedynie wskazówki.


Zawsze zaczynam od pokrojenia bakłażana wzdłuż na 4-6 plastrów (zależnie od jego rozmiaru), które następnie solidnie oprószam solą i pieprzem.  Zostawiam je w świętym spokoju na 15-20 minut, a w tym czasie zajmuję się całą resztą. Robię najprostszy na świecie sos - passata di pomodoro gotowana przez 15 minut z dodatkiem soli, pieprzu i ziół, a czasami również peperoncino. W podstawowej wersji mojego dania robię zapiekankę z bakłażana, sosu i sera (najlepszy jest parmigiano reggiano i grana padano, ale lubię też eksperymentować z serami kozimi i wędzonymi). Kiedy mam więcej czasu, fantazji, czy po prostu większy apetyt dokładam również mięso mielone (podsmażone z cebulą, czosnkiem i ziołami - zwłaszcza oregano) i/lub pieczarki (drobno pokrojone, najpierw podsmażone na margarynie z cebulą, później podduszone z dodatkiem wody; z dużą ilością pieprzu oraz sosem sojowym, który zastąpił w mojej kuchni Maggi).

Kiedy powyższe składniki są mniej więcej gotowe smażę plastry bakłażanów z obu stron z odrobiną oliwy (trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo bakłażan wypije każdą jej ilość). Ostatnio używam do tego patelni grillowej, ale zwykła też doskonale się nadaje. Nigdy nie wiem jak długo trzeba je smażyć. Ja lubię mocno zrumienione, ale wystarczy że zmiękną i zmienią kolor.




Kiedy wszystkie powyższe elementy są gotowe można puścić wodze fantazji i przekładać jak kto woli. Ja zawsze zaczynam od sosu na dno naczynka do zapiekania, później jest bakłażan, mięso i pieczarki (czasami pomieszane), ser i znowu sos. Zazwyczaj robię 3 warstwy z dużą ilością sosu i sera na wierzchu.




Całość zapiekam około 20-25 minut (zależy jak mocno wcześniej podsmażyłam bakłażany) w temperaturze 180°C. Na ostatnie 5 minut zwiększam temperaturę do 200°C


I jeszcze jedna, bonusowa zaleta tego dnia. Można przygotować więcej porcji i zamrozić. Po rozmrożeniu i podgrzaniu w piekarniku (lub w ostateczności w mikrofalówce) smakuje równie znakomicie. Często robię sobie taki zapas i od czasu do czasu odgrzewam w pracy na obiad. Naprawdę pycha :)


4 komentarze:

  1. Szkoda, że sklep tak daleko... ale mi smaka narobiłaś :) Bakłażan chodzi za mną już od paru dni, a teraz to już na bank muszę kupić i zrobić taką zapiekankę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj bZuziu! Specjalnie dla Ciebie wrzuce jeszcze jeden pomysl na baklazana. Pozdrawiam cieplo.

      Usuń
  2. Jest to jeden z moich ulubionych dań!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łatwe i pyszne. Warto pamiętać o tym daniu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń